biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

czwartek, 29 listopada 2012

Kukiz


Znajduję się dzięki funduszowi socjalnemu i ochronie środowiska na strasznie marnym kabarecie politycznym, uśmiecham się łaskawie z wyżyn sali Orbita we Wrocku i rozglądam po wypachnionych. Później dziadek do orzechów opowiada o obronie drzew przed szkodnikami, jedne wytwarzają garbniki, by ograniczyć gabaryty pewnej muszki, inne zalepiają ryjek napastnikowi naprędce wyprodukowaną żywicą. Rumieniec i błysk w oku dziadka zalepia gładką gadką prowadzący, stary wyjadacz z niejednej darowanej miski, modulowany głos prostuje mnie jak drut do czyszczenia fajki, jeżę się i czekam na koncert Kukiza - neofity katola. Nie mam oczekiwań żadnych w tym temacie, ciepły autobus mnie tu przywiózł i ciepły odwiezie, szum nieistotnych rozmów nie zakłóci odpoczynku jaki mi serwuje pracodawca.
Ciach, wychodzą. Konkretnie niepowalająca akustyka nie powoduje u mnie zniechęcenia, moja otwartość graniczy z cudem i ulga się ściele pod butami - ten dzień należał do bardziej nerwowych niż zwykle, lecz skończył się jako takim sukcesem. Obserwuję.
Pokraczni dość ci muzycy, malownicza grupa, nie powiem. Kukiz - pełen energii i rzucający pod nosem kurwami, w końcu nie wytrzymuje i skacze w publiczność, by wreszcie sam siebie usłyszeć - odsłuchy mu dano dla picu. Nie można mu zarzucić talentu, młode urzędasy zrywają się z foteli i podrygują, kręcę się między nimi i nawet trzy razy podskakuję. Ale to nic. Zgrabne śląskie kawałki lecą, trochę politycznych uniesień - to dlatego wszystkie stacje radiowe bojkotują ich nową płytę.
Bawmy się jak gra orkiestra. I nagle, zapadam się w swoją arcywczesną młodość, przypomina mi się i rzemyk i gramofon, kasety i pomalowana ściana w pokoju i ta piosenka.



Siedzę obok mojej mamy i słucham, zalewa mnie fala współczucia dla świata. Tak właśnie. Dla Kasi i jej niepokojących wyników, dla sąsiadki, która przyszła tylko po to, by podzielić się swoim strachem o męża. Dla wszelakiej biedy i smutku, samotności i głodu. Taki obuch w głowę, który trzepnął mnie przy jednej naiwnej piosence.

6 komentarzy:

  1. Jakie światło w oku!

    Nie no,ta ja się burzę jak mówisz "jedna naiwna piosenka"... Po pierwsze, jeden z hymnów pokolenia, po drugie... No, naiwny bunt, niewinna szczerość, nadzieja ślepa na statystyki, jakoś chcę tego bronić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nie musisz przecież jej bronić, bo to że "wycisła" ze mnie to i owo, to potwierdzenie jej wyjątkowości. No.

    OdpowiedzUsuń
  3. Otwartość granicząca z cudem. Tak się boimy zaśmiecenia i cudzych ciężarów, że rzadko nam się przydarza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedyne, co w nas normalne i ludzkie to to współczucie dla każdej smutnej molekuły.Ale zawsze na drugim biegunie jest coś jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz Koniu dni plodne, jesli chodzi o bloga rzecz jasna. Co dzien cos, serce rosnie.Wiesz, ze przez ciebie Patrycja zaczela uzywac slowa pierdolic w odniesieniu do W.Blake-a? W temacie piosenki - po tym poznac klase utworu, ze nie przemija i sie nie starzeje, tak samo jak glod, smutek i melancholia

    OdpowiedzUsuń