biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

niedziela, 25 marca 2012

doo doo doo

Jestem jestem. Gips ze mną, ciągnie się jak kula u skazańca. Nie przeszkadza jednak zafugować cegieł w łuku nad oknem, posprzątać kredensu (wszystko z chybotliwego stołka) i uczestniczyć w najbardziej odjechanej imprezie ostatnich czasów.
Najsampierw odpalcie youtuba z kapelą, która przygrywała nam nieomal do rana; przytargana wschodnią podróżą piosenka z Tajlandii jest bardzo miła dla ucha, można dorobić do niej nieskomplikowane polskie słowa, nadto jest w wersji karaoke i kto chce, może się szybko nauczyć tajlandzkiego z napisów...



Skoro już ładnie nas buja, przenieśmy się teraz do epicentrum.
PART ONE
Tutaj nasz biwak, z kwiatami polskiej cywilizacji i lekko zdartej młodzieży.


PART TWO
Wersja studyjna





I kolejna część, gdzieś o świcie, zgliszcza dymią, przesądy jak noc poślubna odegnane, post złamany, tort zjedzony, sałatka z buraczków, hik. Alleluja i zmiana czasu.

poniedziałek, 19 marca 2012

Pogadanka na temat niewymyślny

Wiruję w swoim światku jak zdezelowany helikopter na baterie, lub złapana w sieć mucha, niby się coś dzieje, a tak naprawdę powtarzam ciągle te same obroty. I prowadzi to, owszem, do zawrotu głowy,ale kosztuje dużo nerwów.
- bardzo proszę te pagóry na lewej półce, za drzewem.
- te zielone, czy jeszcze bure?
- te zielone.
- a, to te są droższe. Pięćset nerwów.
Kawka sercodrżączka, czas ucieka jak drób.
Wieczorem siadam, plecy wyprostowane jak struna. Czas dla mnie, przecież jestem. Pot spływa po karku - dziwne miejsce do pocenia, może dlatego, że mam wiele za uszami. Później relaksacja. Mam widzieć kolory, balony, tulipany, na płacie czołowym mam mieć projekcje.
Najbardziej lubię skrajne odmóżdżenie, wejście w stan, że nic nie muszę i nigdzie nie gnam, oddycham. Za rzadko tam jestem, nie teraz.
I znów bzzzzzz, latam latam. Nie słyszę i nie jestem słyszalna, mimo tego, że jest dosyć głośno. Koło mnie inne owady, niektóre chciałyby mnie wyssać.

Polowanie


Ludzie polują na przeróżne rzeczy, moim ulubionym polowaniem są oczywiście wizyty w pewexach, gdzie kupuję tony szmat wszelakich. Jednakże od czasu do czasu lubię sobie zapolować na ...kaczkę.
Jechałyśmy ze stażystką na oględziny drzew. Pod płotem jakiegoś tam zakładu siedzi - kaczka właśnie. Dziwne, bo zakład rolniczy, w szczerym polu. Hodowlą drobiu się niezajmujący.
Wracamy po pomiarach, kaczka siedzi nadal. Nie wiem, skąd pomysł we mnie, żeby ją złapać. Wydało mi się oczywiste, że żadna kaczka ot tak sobie pod płotem nie siada, że taka kaczka, na dodatek ufajdana krwią jakąś, to nie jakaś tam zwykła kaczka, tylko....MOJA KACZKA!
Stażystka przyglądała się z zaciekawieniem i coraz szerszymi oczyma, jak ganiam zaciekle za drobiem, wygłaszając komendy typu "stój Halina" i cip cip.

Zasrała mi bagażnik. Ta Kaczka.

Za karę trafiła do Sołtyski i została natychmiast zgwałcona przez starego kaczora.

piątek, 16 marca 2012

Limeryki odgrzebane spod kurzu

Tak. Koniu, natchnęłaś mnie, by przytoczyć limeryki, które na jakimś tam portalu społecznościowym pisalim do siebie, zabawę mając doskonałą. Mimo, że dotyczą konkretnych osób i faktów, przytoczę:

Raz minister z problemem intymnym
Nie wytrzymał i zdradził go innym
Potem długo narzekał,
Że ten temat jak rzeka
Wciąż wypływa i czyni go winnym.

Minister z dawnej stolicy
modlił się raz w kaplicy
I mówił: Panie daj
rozumu, by nasz kraj
uwierzył co plotę z mównicy.

Pewien kucharz spod smoczej jamy
bar otworzył nieco szemrany
menu podłe, obsługa nijaka
klientela taka a taka
wszyscy łukiem więc bar omijamy

Wyszedł pięknej, słonecznej niedzieli
Rolnik w pole i chu...go strzelił
Żyta łan roz..ebany
doły, góry... -Barany!
krzyknął do tych, co już wiedzieli

Nad Wisłą mieszkała pewna Pani
co dawać nie chciała ani ani
długo się zarzekała,
ale za rzeką mu dała
mody lody i tabletki do ssani


Wszelkich obrażonych pozdrawiam.

wtorek, 13 marca 2012

Notatki ze szkolenia.


Wyłączam się na to co ona mówi, pewnie, widzę, że rusza ustami, ale to, co się z nich wydobywa, całkowicie umyka. Prawne aspekty, różne formy, przekonania i potrzeby. Bełkot. Pije jakieś energetyzujące drinki, widzę napis na puszce "Czarny to nie kolor, czarny to siła". Osiem godzin z przerwami czekam na kotlet z jajka.

Tyle chęci we mnie niesprecyzowanych.

Wszczęcie postępowania w sprawie realizacji marzenia następuje w chwili złożenia wniosku.
Wniosek o realizację marzenia musi zawierać:
1. imię i nazwisko marzyciela,
2. sprecyzowanie marzenia,
3. oświadczenie.
Wnioskodawca ma prawo sądzić, ze jego marzenie jest w fazie realizacji, bowiem podjął ze swojej strony trud sprecyzowania marzenia określonego we wniosku.
Samoistne Dzianiesię realizuje marzenie tym lepiej im bardziej przekonany o słuszności marzenia jest wnioskodawca - marzyciel.
Oświadczenie wnioskodawcy o prawdziwej chęci realizacji marzenia.
Organem rozpatrującym sprawę jest samoistne Dzianiesię, które zostaje uruchomione w chwili wpłynięcia wniosku ze sprecyzowanym marzeniem.

Co w momencie gdy nie wiesz, czego chcesz? Nie dostajesz.

PEWNA PANI PROWADZĄCA SZKOLENIA
MIAŁA TRESOWANEGO WALENIA
ZWIERZ TEN, WALĄC DOBITNIE
ŁYPAŁ OKIEM - CZY ZNIKNIE
TOR JEJ POKRĘTNEGO MYŚLENIA

środa, 7 marca 2012

Zwijacz


Mimo chłodu i zmarzniętych tulipanowych igiełek, które dzięki Joance znowu pokazały się w zimowej grudzie, mam radosną wiadomość dla tych, którzy zwątpili w "irsiso windan", żurawiowy klangor, zapach słonecznego roztopu i innych przyjemności wiosennych.
Oto przed państwem zwijacz śniegu, który przyłapany wśród szalejącego tłumu w Jakuszycach ściąga całą śnieżną pokrywę. Idzie na wschód. Zostawia za sobą gołe połacie zmiętolonych traw, odsłania błocko, ujawnia także psie kupska.
Irsiso windan - nie wątpcie w lato.

poniedziałek, 5 marca 2012

50 km zimy




Miejsce zdarzenia: Jakuszyce "BIEG PIASTÓW"
Występują: Przyjaciele
Obserwują: Amatorros
Przeżycia: Ostre
Duma: Rozpiera mi serce!
Szczęście: Na plusie:)
Pijaństwo: Nigdy nie mieszaj win.
Za górą oddech zimowego smoka: kuszący.
Racuchy w Orlu: tłuste.
Przydatne elementy: hak od sharana.

czwartek, 1 marca 2012


Hej ho i tupot białych mew, ale nieeee, nic z tego, alkohol to tfuj wróg, naleweczka od mamy kiśnie w butli pod szmatką. Walka ze stanem depresyjnym znajduje dziwne ujścia.
Próba wyjęcia kolców z butów do biegania przebiegała pomyślnie do drugiego włącznie. Następnie zostały wkręcone z powrotem. Suka do samochodu raz. Kluczyki dwa. Smycz owinięta przez kadłub trzy i biegamy. Nie wolno biegać na szagę pod Gromnikiem. Każdy ci to powie, niejeden grzybiarz wyszedł z siebie i lasu z zupełnie innej strony.
No więc biegnę drogą, kierunek w głowie kreśli mapę, moja orientacja jest znana nie od dziś - nie zawodzi mnie nigdy i zawsze się zgubię. A w dupie tam. Skręcam gdzieś w bok z uwagi na niewątpliwe piękne okoliczności przyrody. Znajduję miejsce, gdzie strumień głęboko wcina się w pagóry tworząc głęboki wąwóz. Bojsa wypluwa płuca w pogoni za łaniami, pod górkę wcale jej dobrze nie idzie. Zobaczysz, kiedyś cię zastrzelą.
Strumienia jeszcze nie widać, na razie jest to zamarznięty biały wąż. Łapię oddech i cieszę się, że nie ma komarów i upału.
Błocko niesamowite, wracam na szagę i gadam z Czirnem, że kawał drania z niego był, to niech odpracuje i nie pozwoli mi się zgubić. Prześwieca mi wieżę przez drzewa, kółko wyszło dobre, nie krzywa bez Jera.
I co z tego, że płynę, krótkotrwałe uniesienie mija - czas wrócić do posępnej chałupy, gdzie zamknięty w swoim pokoju siedzi nastolatek. Będzie tak siedział do zmroku, aż położę się spać. A rano pomaszeruje do szkoły bez śniadania, bo sobie nie zrobił.
Walka pokoleń to przeżytek, który powielamy od zarania dziejów mimo całej jego bezsensowności.