biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Nie zamykajcie drzwi

Chodzę po twoim ogrodzie i zrywam jabłka, orzechy, maliny. Wzdycham, patrząc w niebo, jak to dobrze mieć takiego sąsiada. Małomówny, nieobecny i hojny. Bojsa szeleści w zarośniętej winnicy. Generalnie bardaszymy ci tutaj nieco.
Żona choruje - mówisz, a żony od wakacji już nie ma. Siedzi w malinach i uśmiecha się do mnie porozumiewawczo. Głaszcze też dziką Bojsę.
Od czasu do czasu się pojawiasz, wpadniesz, lub nie, nie wiadomo, czy to, że mnie mijasz, to powód marnego wzroku, czy niechęci. Innym razem jesz cukinię w sezamie i opowiadasz o lizbońskim fado. Bo wie pani, żona choruje. Jakby nigdy nic.
Idę na obchód, zbieram orzechy i widzę, że światło pali się od kilku dni. Dom zamknięty na cztery spusty. Przychodzę za czas jakiś i niepokój wzrasta. Światło. Wspinam się i zaglądam przez okno kuchenne, na stole leży twój telefon.
Idę po sąsiada południowego, bierzemy drabinę. Jeszcze kilka dni poleżysz i zaczniesz śmierdzieć. Wbijamy się przez okienko na górze, jakoś udaje się nam przecisnąć, urywamy haczyk, którym są zabezpieczone drzwi od strychu, schodzimy niepewnie na dół. Chłód przenika serducho w miarę zbliżania się do, twoja przestrzeń do której mnie nigdy nie zaprosiłeś, przenika. Żona patrzy twardo zza drzwi do salonu. Poruszamy się jak muminek, który nurkował do kuchni po filiżanki i kawę podczas wielkiej powodzi. Cisza, irracjonalny lęk przed tym co za chwilę...

Zaraz zamkną sklep, łazimy z M., macamy pomidory, czytamy superoferty. Dzwoni.
- Czy nie widziała czasami pani inkasenta?
- Nie, ale za to włamałam się panu do kuchni.
- Wdzięczny jestem pani dozgonnie.

3 komentarze:

  1. Uczestniczę wstrzymując oddech.
    Sztuka pisania, sztuka życia ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby żył nam długo i szczęśliwie sąsiad, co maliniak posiada, amen.
    Dzięki M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ksestna matka Twa5 listopada 2012 13:31

    Ty ZAWSZE miałaś ODWAGĘ , którą podziwiam od dawna...Nigdy nie zapomnę "niedźwiedzia" w sylwestrową noc kiedy wracaliśmy z Rusinowej z buta do Zakopca :)))
    Dzięki za niespodziewane choć krótkie ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń