biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

sobota, 14 grudnia 2013

Figa z granatem

Z supermarketu. Zawinięte w zielony papierek, zaraz świeżo po podróży. Uznałam to za naturalną kontynuację, z pełnym przekonaniem o losie.
Zima łaskawa, jeszcze nie szarpie za szyję, nie dźga w łydki pazurem. To że jej nie ma nie sprawia mi przykrości, wręcz przeciwnie, nie dowierzam w te chwilowe wiosny tylko, wiedząc że i tak.
Łoooj, Panie, tak tak.
Przyjdzie przyjdzie, z wieczną nocą.
Brak światła, który nas dopadł, spowodował eskalację nerwa, wzajemnej burkliwości i czynów haniebnych. Słońce leczy i aż chce się transirować, wdech.

niedziela, 8 grudnia 2013

Łestern

Jak tu wrócić, po amerykańsku? Zdecydowanie rola kowboja mi się przejadła, przede wszystkim przed siódmą w radiowych reklamach, że wszystko rajt, glamur,o-kej, łonderful. Niby po amerykańsku nie chcę, a jednak muszę :) to pokazać mojemu bratu. Ten całotygodniowy plac zabaw, dla tych, co lubią ostro poszaleć. Odtąd, czerwony pył kortów tenisowych * gdybym grała, kojarzyć mi się będzie z jednym, z łesternem budowlanym w domu. I czerwone twarze goniące tatanka, będą zawsze przyprószonymi ceglanym pyłem budowniczymi. Skradającymi się na kolanach tropicielami... starej cegły, czy odpowiedniej dziury z piaskiem do pozyskania.


Po łowach, gdy adrenalina już opadła, spłukana deszczem ze szlaufa czerwonej rzeki, wyłoniło się to coś, co dało poczucie osobiste, mówiąc barejowo, poczucie osobiste że się dało. Że się dało zrealizować pomysł. Wiadomo, że były: można było niżej, albo szerzej, albo z wypełnieniem ze sznura konopnego, którego nie mam. Kiedyś go znajdę. Tak czy siak beton przestał pylić, główna ulica w miasteczku zrobiona.