Tak chodzi mi po głowie jedna myśl, przebąkuje wśród masy zdjęć i filmów - ostatnio ludzie wrócili do wyrażania emocji obrazami, niczym egipcjanie, kodują słowa o rzeczach ważnych pismem obrazkowym - że bardzo łatwo ulatują mi z pamięci rzeczy złe.
Przeglądając kartki z kalendarza wyrywam niechęć, rozpacz, krzywdę i zostają mi barwne wspomnienia, uśmiechy, wschody słońca i inne urokliwe kicze.
Moja pamięć jest więc mocno ogołocona, wyrwane kartki z dniami lądują na podpałkę w kominku i z dymem ulatują, pozostają głównie piątki i soboty. Brakuje tu chodników, zimy nie ma, a jedzenie gotuje się samo. Przyjaciele głośno rechoczą, butelki są pełne, fajka zawsze pierwsza. Dzieci śpią.
Rafał mówi, że z utęsknieniem czeka na dzień, kiedy dorwie go Alzheimer, ja natomiast z tym panem rozliczam się każdego poniedziałku. Ile wyrywamy? Odliczam głośno, ale przy środzie już nie pamiętam o wtorku. Uśmiecha się tylko jowialnie i mówi, patrz, jak pięknie się pali. Jak most.
wtorek, 20 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeleń Morski cudownie opowiadający! Na zimę polecam nigdy nie marznącego Skrzystego.
OdpowiedzUsuń" ... patrz, jak pięknie się pali. Jak most. "
Ooo?!
A tak mi się skojarzyło z paleniem mostów. W niektórych przypadkach cud niepamięci jest dobrodziejstwem.
OdpowiedzUsuńJak w tej piosence, zwyczajnej jak trawa.
OdpowiedzUsuń... Na moim podwórku blues
Na zegarze wieczór
Nie, nie, nie czekaj tylko żyj, bo
To tylko chwila, może dwie
Na nic lamenty, utyskiwanie
Co było wczoraj odeszło w cień
Niepamięci. Niech się święci
Cud...
Dokładnie:)
OdpowiedzUsuńA'propos bluesa, zostałam wczoraj obdarowana przez Anetę taką ilością prezentów, że aż mie się nogi ugły, w tym 4 płyty bluesowe, z których jedną skonsumowałyśmy przy herbacie. Achh
Ona tak osobiście obdarowywała?!
UsuńCiekawe jak wyglądały bluesowe okruszki pokonsumpcyjne. I co by było gdyby zjadły je ptaki bluebirdy?
Nie ma żadnych wątpliwości, że ż. jest fajoskie!
Rzeczywiście osobiście, mam tą przyjemność, że goszczę Anetę trzeci? raz. Zgodnie z teorią sitwy okazało się, że z sąsiadem zza góry ma wspólnych znajomych, dynie się plączą pod nogami, a życie jest bardzo fajoskie:)
UsuńSitwa! Sitwa zza góry, tu się konsumuje kozi ser hokkaido , a co do sztuki prezentowania, bezwstydnie i wygodnie podążam ścieżką Dżedaj Doro, także nie moja jakby zasługa ;)
OdpowiedzUsuńMnie to się nogi ugły na ten piękny pożar mostu i na jelenia bez skóry :)
Konsumpcja jest wpisana w porę jesienną, tuż przed hibernacją:)powidełka krakowskie rozpychają mi komórki. Wdzięku konia pociągowego się nabawię.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Anieta!
Za wszystko, za przesył.
Klucze wiesz gdzie.