Doroślak echo w głowie miał. Był coraz starszy. Wymyślał scenariusze leżąc pod schodami, w chłodzie, bo trochę już dawał. Chodziła nad nim po drewnianych stopniach i zawsze się zastanawiał, kiedy w końcu zleci na dobre.
Schodząc po schodach zsunęła jej się, nie wiadomo który raz, podkładka z wykładziny i o mały włos nie spadła. Uratowała jej życie poręcz – jak co dnia. Powinna ją przykleić, pomyślał Doroślak, obserwując ją uważnie swoimi bursztynowymi oczami. Znał ją trzynaście lat, każdy drobny gest odbierał dokładnie tyle co znaczył. Zdążyła jeszcze zobaczyć, że luźne szybki w drzwiach wejściowych są zasłonięte pierwszym październikowym szronem. Doroślak przeciągnął się z cichym stęknięciem, bawiło go poranne przedstawienie domowników – Malwiny, Kocura i Kotki. Teraz stoją pod lodówką z zadartymi nosami i błagają o codzienną porcję tej udawanej paszy, która zatyka im żołądki i zatyka roszczenia na jakiś czas, a ona - jak zwykle jej zimno - podejmuje się wielu czynności, z których tylko niektóre są udane. Resztę gubi.
Teraz mieszka tu z nim, składa w całość rozsypane kawałki kafli, kamyków, czego znajdzie. Rysuje nieprzekraczalne linie i stara się dopasować okruchy tak, by z niczego stworzyć nowy, podporządkowany palcom i oku ład. Idąc za ciosem, układa tak przestrzeń wokół siebie. Zbudowała parę murów z kamieni, lubi odkrywać ułożoną przez murarzy cegłę swego poniemieckiego domu. Powtarzalność cząstek określona, złapana w rytm daje satysfakcję przez tworzenie nowej jedności.
Doroślak dostojnie stawia łapy, bez pośpiechu i z całkowitym spokojem. Jak na starego psa zjadł naprawdę wiele rozumów. Zjadł też kilka sporych zwierząt w swoim dotychczasowym życiu, może przejął też mądrość ich duszy. Malwina jest zadziornie przekonana, że zwierzęta w kategoriach ludzkich mają dusze, co wyklucza sułtan i jego świta. Większość wiernych traktuje konia na równi z traktorem, psa – z monitoringiem, kota – łapką na myszy. Doroślak w tym się z nią zgadza. Wie swoje, wie też malwinowe.
Na końcu się zdziwiła, że nie napisała o podrabianych indyjskich perfumach, co to pięknie pachną orientem. Flakon ma złote litery i jest głęboko czerwony, litery cudnie się rozlały, tworząc klimat pewnej sowieckości. Nie szkodzi. Dobranoc.
Zdjęcia wyszukane oczywiście na reniferu.pl
wtorek, 13 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Se la wi ...jak mawiają starożytni Rosjanie :)))
OdpowiedzUsuńSpokojnych,bez gadów i płazów,snów Ci życzę ♥ Pa!
dziękuję:)
UsuńZobaczyć i opisać się psem nie byle jakim!
OdpowiedzUsuńDobranoc
Dzień dobry!
psem alter ego i stwórcą generalnie. Pomysł jak?
UsuńPierwsze zdjęcie niezwykłe
OdpowiedzUsuńTen zapach, to jest siła. Ostatnio zabrał się ze mną, wczepił się w płaszcz na wieszaku :)
OdpowiedzUsuńa to nie wiadomo, czy to ten:)
Usuńdzisiaj w pracy siedzialam miedzy dwoma Murzynami, przechodzacy obok Polak powiedzial, ze wygladam jak ciastko Oreo
OdpowiedzUsuńhihi, dobre
OdpowiedzUsuń