Chodzą moje myśli po lesie, na spacer, jeżdżą samochodem, mam ich cały milion. Atakują moją głowę jak deszcz meteorytów. I jedna świeci jaśniej, jakoś trafia do środka, drga, znajduje potwierdzenie w przypadkowych zdarzeniach, zasłyszanych informacjach, przelotnych olśnieniach.
Rzeczy rzeczy rzeczy. Ich natłok. Zabieranie przestrzeni, rosnące z ich powodu ograniczenia - ta nieświadomie wypływająca zdolność do gromadzenia, zbierania, szukania, obwieszania, ustawiania i porzucania. Moje bycie w świecie gratów. Nic nieznaczących fantów - kawałki materii oplecione bluszczem skojarzeń, sentymentów, gustu lub kiczu.
Tym jednym meteorytem z całego deszczu, który mnie pacnął, jest wymyślona nie przeze mnie idea 100 Things Challenge - wpadł na nią niejaki David Michael Bruno. Wg niego posiadanie mniej niż 100 rzeczy owocuje ogromną liczbą udogodnień takich jak zwiększona mobilność, przejrzystość, czystość, poczucie wolności i swobody.
I to jest woda na mój młyn! Tak właśnie, moja świetlana droga, po której spokojnie, krok po kroku pójdę - pomyślałam, po czym przy ostatniej wizycie w mieście, z głową przewianą wiatrem przemian, ruszyłam spokojnie do lumpu, by kupić setną parę spodni.
Niniejszym ogłaszam przetarg nieograniczony na rzeczy z Manowców. Sale wystawowe mieszczą się w budynku mieszkalnym, oraz - raz, dwa trzy, cztery - dobra, nie liczę - pomieszczeń gospodarczych. Jeśli potrzebujesz wiklinowej półeczki czy worka butów w rozmiarach przeróżnych,poniemieckich butelek, mebli i wszelkich sprzętów, to sobie je weź. W innym przypadku pojadą na śmietnik.
czwartek, 9 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O! A daleko tam do Ciebie...
OdpowiedzUsuńEeee, niedaleko. 15 km od Ziębic.
OdpowiedzUsuńSzanowna Paniusiu! A ta wiklinowa półeczka - to jaka wielkość!
OdpowiedzUsuńHurrra!!! Jedziemy na śmietnik! Wiesz, że mam w tym wprawę.
Niee, potem mi swetry ulubione giną. Sama muszę:)
UsuńZbieractwo to nasza druga natura, wyszukujemy, gromadzimy, a potem nie radzimy sobie z tym. Przykładem jest choćby moja spiżarnia przez która ciężko już przejść lub garderoba w której z połowy rzeczy nawet nie dotknęłam od lat. Nie mniej jednak jakbyś miała kosz wiklinowy to wiesz gdzie dzwonić :D
OdpowiedzUsuńA jaki?
OdpowiedzUsuńKurcze!!! A ja wczoraj jeszcze szperałam w ROZMAITOSCIACH , które u nas po sąsiedzku sa do kupienia z pewnej restauracji w Złotoryi... i myślałam coby tu sie Paulince nadało ??? A tu MASZ!!
OdpowiedzUsuńOdegnaj te myśli:)))Kiedy w końcu do mnie zawitasz? Bojsa odgrodzona, wakacje mijają...
Usuńheyo! gdybyś chciała jeszcze pogłębić temat- podaję adresik (niezalinkowany):
OdpowiedzUsuńhttp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,80530,12207198,Zminimalizowani__Malo_przedmiotow__duzo_swobody_.html
przyjemnego odgracania życzę
i pozdrawiam
Nie wiem, czy tak łatwo pójdzie. Bezskutecznie próbuję od wielu lat.A może to właśnie w wielości radość? W oswojeniu nadmiaru?
Usuń;)))
Jak to było? Tylko idiota dba o porządek, geniusz opanowuje chaos:)
UsuńPrzeczytałam, Magenka! Tak daleko na pewno nie zajdę, ale trochę tych mądrości się przyda:)
UsuńJeżeli potrzeba, głód kupowania, pozostanie nietknięty, to nie wiem czy można się "odgracić" ... ??? Puste, wypełni się na nowo.
OdpowiedzUsuńJa nie mam głodu kupowania, tylko lęk przed wyrzucaniem :) Efekty strychowo-piwniczne podobne :)
Jeszcze nie dusi, nie krępuje, nie niewoli. Jak długo?
Chyba jednak, nie potrafiłabym być nomadą, z życiem spakowanym do plecaka ... Może dlatego, tacy ludzie mnie fascynują.
Uściski serdeczne!
Ja też lubię wolność, którą mają:)
Usuń