wtorek, 24 kwietnia 2012
Młoteczek i kowadełko głuche.
Wzięłam się w końcu. Zamknięta na cztery spusty, z drżącą struną trącaną odrabianiem lekcji i przypominaniem o oddychaniu. Siedzę jak pajęczyca, młotek, obcęgi, sprzęt od Konia do wycinania łuków. A czas goni.
Zwyczajowo zostawiam sobie najczarniejszą robotę na sam jego koniec. Zwlekam długo, by z rozmachem fiknąć kozła kosztem nocy nieprzespanych.
Wygórowane obietnice, które daję sama sobie, wprawiają mnie w popłoch.
Skorupka szczelna, nie przepuszcza światła, zamek off, klucz do studni. Serce mam z kamienia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"...Serce mam z kamienia."
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy takie serce chroni przed zawałem?
Dziś dzień paszportowy, w domu - pierogowy. Szczepka korzeniami szczerzy się ze szklanki...
Więc wpadnę nieproszona, jakby nigdy nic:)
UsuńTe elementy falliczne, w kamiennym krajobrazie, to potrzeby kamiennego serca, może?:)
OdpowiedzUsuńCo za baba niewyżyta, no:) To Pustków i resztki ogromnego zakładu zmienionego w rozkład. Obok rozkład cud pałacu i cud parku. Rozkład moich pokładów. Pokłady chłodu, lodu, rozkład miodu.
UsuńBoziu, jak pięknie napisałaś o rozkładzie pokładów ...
Usuń