Wszystko się udało. Wyszło tak, jakby całość była dokładnie przemyślana, choć był to tylko pobieżnie nakreślony szkic, rozwijany wspólnie, ugniatany i wałkowany, jak ciasto na pachławę.
Pociągiem przyjechały dziewczyny - mistrzynie ceremonii i nie tylko, a jedna z nich, Lika, rodowita Armenka z miasta stołecznego Yerewan, wprowadziła element kaukaskiego ciepła i piękna. Piękno w ogóle zwariowało i przybrało na sile, z każdym płomykiem świecy, każdą nową potrawą na stole i każdą opowieścią, snującą się gdzieś pomiędzy jadalną trawą, zaplataną w warkocze i smażoną, a zdjęciami rozgorączkowanych gór.
Teraz już nie mam wyjścia. Tak, jak trzeba było wymieszać orzechy z kardamonem, armeńską dziewczynę ze śniegiem na stoku w Górach Sowich, jak ciepłą wodę w balii z pożywną wkładką mięsną...
...tak zamysł musi się spotkać z realizacją.
Bardzo dziękuję i pokłon składam Srebrnym Przyjaciołom, za piękne miejsce i ducha, Iwonie i Lice za słowo i to coś, wszystkim, za to że byli, pomagali, jedli i wieczór stał się prawdziwą kaukaską biesiadą.
Osobne mrugnięcie okiem kieruję do Doro, która WIE i Kierowcy Dobrego, który wie swoje:)
No i jeszcze jedno podziękowanie, które oczywiście kieruję do Pita - zdjęcia palce lizać.
A tutaj przepis na pachławę:
Ciasto: 750g mąki, 50g drożdży, 200g wody
Nadzienie: 300g orzechów włoskich, 300 g cukru, 3g kardamonu
Do przekładania: 175g masła
Do posmarowania: 2 zółtka
Polewa: 150g miodu, 100g masła
I teraz: Do ciepłej wody z drożdżami wsypywać mąkę i wyrobić ciasto, dać mu rosnąć ok.30-40 min
Nadzienie:orzechy zmiksować z cukrem i kardamonem
Ciasto rozdzielić na 14 kawałków (!), rozwałkować na cieńko i posmarować roztopionym masłem. Na posmarowaną masłem brytfannę dać trzy warstwy ciasta, na trzecią warstwę nałożyć część nadzienia, potem układać osiem warstw przekładając co drugą, na koniec znowu 3 warstwy. Posmarować żółtkiem, naciąć w romby i wstawić do gorącego piekarnika na 30-35 min. Po 10-15min pieczenia polać ciasto roztopionym masłem, a gotowe polać wzdłuż nacięć podgrzanym miodem.
Do ciasta potrzebne są cztery kobiety i wino.
poniedziałek, 18 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O jaaaaaaaa!!!!! Ale bomba było!!!!!! I ja dziękuję!!!!! Wszystko było baśniowe. A upanierowana w śniegu Lika, wieczór armeński, opowieści Iwony, jedzenie, Siostry Srebrne i Złote i wszystkie goście i góry - palce lizać!
OdpowiedzUsuńPrawda! Zapraszamy raz za razem:)
Usuńpachława,pachława..........po nocach mi się śni!pyszna była!
OdpowiedzUsuńwszystko było...pyszne
UsuńA Dobry szuka na allegro gorącej beczki ;)))))
OdpowiedzUsuńBo to bardzo dobra beczka:))
OdpowiedzUsuńChyba nikt się nie zdziwił, że było wspaniale!
OdpowiedzUsuńTylko coście zrobiły z Dobrym, ale niezbyt Miłym?
Dobry został spławiony (?!) w beczce i się w niej zakochał:)
OdpowiedzUsuńprawidłowa reakcja:)
OdpowiedzUsuńchlip chlip, a miałam już nie być Kopciuszkiem... ;)
OdpowiedzUsuńAnetto i M., to nie koniec naszych wspólnych przygód, następnym Razem TRWAMY ;)
OdpowiedzUsuńProszę o więcej i jeszcze i jeszcze takich wieczorów, poranków, chwil. Chętnie postoję przy garach i przy stole pogoszczę z przyjemnością. WIELKIE DZIĘKUJĘ ZA POMYSŁ, MIEJSCE I WAS.
OdpowiedzUsuńOj, no strasznie miło mi to słyszeć:)) Bardzo się cieszę ze spotkania i już myślę o jakimś witaniu wiosny, choć śnieg napiernicza jak jaki zły:)
OdpowiedzUsuńmniam :)
OdpowiedzUsuńA Brat Pit to pięęękne zdjęcia zrobił!!!
OdpowiedzUsuńOj taaak:) Wspaniałe
OdpowiedzUsuń