piątek, 8 lutego 2013
Głodny duch
Nie wiem, nie pamiętam skąd to przyszło, ale zatelepało dzwoneczkiem tuż koło głowy i kazało się sobie przyjrzeć. Może to wina Braunek, która na werandzie w zwiewnych kieckach i swetrze cieszy się zen, czy gdzieś indziej to zauważyłam, w każdym razie chodzi o głodne duchy.
Są to istoty w swej naturze nienasycone. Znalazłam się na forum romanum informacji i oto kilka z nich:
Głodne duchy są istotami, które żywią się zapachami. Nie są one w stanie przełknąć pożywienia, którym żywią się ludzie, niemniej jednak, potrafią pożywić się zapachem owego pożywienia.
Obrazowo przedstawia się głodne duchy /prety/ jako istoty o dużych brzuchach i wąskich gardłach oraz małych ustach, co reprezentuje niezaspokojony głód wszystkiego wiążący się z chęcią posiadania - to może być jacht, to może być inna istota, to może być określone uczucie, to może być pęd do określonych zdarzeń.
O właśnie! Określonych zdarzeń! Gdybym miała siebie jakoś przedstawić, pewnie byłby to ruch, facetka w kasku - orzechu na głowie, rozbrykane cielę. Potrzeba przeżywania nowych zdarzeń, smaczek adrenaliny na języku; doprowadzający do drżenia rąk, jak po kawie.
...Cechą dominującą w tym świecie jest pragnienie związane z nienasyceniem - chciwość. Ile by nie posiadała ta istota, zawsze pojawi się coś, co będzie znowu chciała posiąść - jest w tym nienasycona, jej postrzeganie świata jest zdominowane poprzez nienasycone pragnienie.
I tu już nie podoba mi się za bardzo, bo nie lubię palca przed nosem, zwłaszcza, że sama go sobie pod ten nos podtykam, ale jak się okazuje, wkrótce wszystko dobrze się kończy.
...nasza szczodrość jest antidotum na świat głodnych duchów i pomaga im się wyzwolić.
reprezentacją naszej szczodrości w stosunku do nich jest pokarm, który im ofiarowujemy, to jest komunikacja na poziomie: smaku, zapachu i symbolu, jeżeli towarzyszy temu z naszej strony bezinteresowna intencja szczodrości
Uffff, mogę jeździć i głaskać osły, zakochiwać się w wielblądach, mieć sól na wardze. Gonić zdarzenia, przeżywać, szaleć. Najważniejsze, to dobrym być na tyle, by nikt z mojego powodu nie płakał.
I czasem zrobić pizzę.
__________________________________________________________
a tu, czyjaś podróż:
http://azjaodkuchni.blogspot.com/2011/08/godne-duchy.html
wykorzystałam wypowiedzi niejakiego kunzang na forum
http://forum.medytacja.net/index.php
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hmm... A czemu to gardło takie wąskie?
OdpowiedzUsuńJa w sobie widzę czasem coś przeciwnego, ziarnko ryżu do za dużo, życia nie starczy żeby objąć, pojąć i zgnębić to jedno ziarnko, a co dopiero reszta, to już wolę zamknąć oczy, uszy i być tylko w sobie pod kołdrą :)
Kołdra to niezaprzeczalnie jeden z milszych elementów azylu:)
UsuńAle nie boisz się siebie takiej głodnej i nienasyconej?
OdpowiedzUsuńOd diagnozy mnożna zacząć leczenie. Nie wiem, na ile jestem głodnym duchem, na pewno w jakiejś części się łapię, dobrze, że wiadomo, co robić:)
OdpowiedzUsuńTrochę się boję, ale nie bardzo.