Pomogę sobie chętnie. Wsiądę na wielbłąda i po ciepłym piachu miarowo się pohuśtam przed siebie. Coo tam, może być mi nawet gorąco.
Popłynę w ruchomym widzie i przy zachodzącym kiczowatym słońcu rozpłynę się w kreskach poziomych.
Sygnał z telewizora już dawno piszczy żałośnie, a ja usłyszałam go dopiero. Wskazuje, że jest już za poźno lub za wcześnie na sen.
Ty się miotasz, wstajesz co chwilę i wracasz, uciekasz i nawołujesz, a ja wsiadam i dobra, czas na mnie. Zamiast siedzieć na ławce wolę pojechać gdzieś na wielbłądzie.
Wielbłąd wysoki kolebie się i coś tam harczy mu głęboko, pod łopatkami widzianymi z góry. Szczudła mnie prowadzą. Widzę wszystko lepiej, dalej i bardziej wielblądzio.
Czas przeszły nie istnieje.
Świszczypaula
poniedziałek, 4 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Kran na cztery łapy..."
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHa! Do dojenia się nie trzeba schylać - plus, ale wiadro trzeba trzymać - minus.
OdpowiedzUsuńStachu, Słyszysz jak piach mu trzeszczy między palcami?
OdpowiedzUsuńPit, można coś wymyślić, jakiś stojak
OdpowiedzUsuńchyba, że czasu szkoda, bo akcja szybka:)
OdpowiedzUsuńMusiała wielbłądzicy skrępować zadnie nogi, to i stojak by zdążyła :)
UsuńDojenie w pozycji bocianka, to chyba niełatwe, błędniki super ma.
Paulino, a Ty byś nie powłóczyła się po wschodniej granicy, po dolinach i szczytach Pogórza Przemyskiego, na końskim grzbietu? Który huśta się miarowo. Oni na Ukrainu też chyba chadzają. Prowadzi te wędrówki siostrzenica mojego muża.
OdpowiedzUsuńfajnie fajnie, ale ja tu mam podobnie, tylko na Ukrainę dalej:) A na poważnie, to prędzej do Ciebie.
UsuńTy uważaj! Znam taka jedną koleżankę, co wskoczyła na wielbłąda w Indiach będąc i po kilometrze około wkurzony wielbłąd na polską turystkę tak pogonił na pustynię,że koleżanka w piachu wstrząśnięta została i do końca wycieczki " leczyli ją" Hindusi w ichnim szpitalu. Tej dopiero w pale świszczało.
OdpowiedzUsuńJeśli leczą takie kaleki potłuczone, to ja się piszę...
OdpowiedzUsuńMożna by tak jak z bańkami przerzucić dwa wiadra przez garb, tylko postronki dłuższe żeby się wiadro pod mlekodajnie zmieściło jak się je swoim brzuchem dopchnie. To lepsze niż stojak bo bo będzie podążać za wiercipiętą.
OdpowiedzUsuńA co do medyków, to że leczą to nie koniecznie uleczą, mi kazał posypywać nogę cynamonem (tzn tajemniczą miksturą ale nos mówił cynamon) i popijać wrzątkiem zielone bobki i za dwa dni miało być ok... no potrwało blisko rok.
Potrwało potrwało, ale pomogło. Zaczynam od dziś posypywać serce dużą ilością cynamonu. Bobki odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJak się znieistnia przeszły czas? Chcę
OdpowiedzUsuńCzasem przyszłym, ale przebija jak plama po zalaniu
OdpowiedzUsuńOj, nie zgodzę się. Przeszłość przykrywa się dobrą, świeżą rzeczywistością TU i TERAZ. Nawet, jeśli jest nią przygotowywanie pizzy na cienkim spodzie.
OdpowiedzUsuńNie napisałam Wam jeszcze jak się cieszę, że tu ze mną jesteście.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
No masz rację, a czas przyszły w sumie nie istnieje nim nie stanie się teraźniejszością i trochę w tym kierunku szła myśl: czas przyszły gdzie się skrywają te dobre tu i teraz, byle ich nie przeoczać:-)
OdpowiedzUsuńPiątka:)
OdpowiedzUsuńDobrą, świeżą rzeczywistością? To jeszcze poprosze o drugi przepis: na te pice na cienkim! :)
OdpowiedzUsuńa to do Srebrnej proszę. Bo ja byłam od sosu, fety, słonecznika i wina.
OdpowiedzUsuń