biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

poniedziałek, 17 września 2012

Miotły z zachodu lecą na południe

Pakowanie poszło nadzwyczaj sprawnie, kocyk wzięłam, żeby się owinąć przed mroźnym wiatrem, gdybym wylądowała w szczerym polu na stopa. Siostra Srebrna zdała się całkowicie na mój plan, którego nie było - chociaż w sumie był - dostać się do Tarnobrzegu na piętnastą w sobotę.
Wszelkie wcześniejsze próby oswojenia planu padły na etapie poszukiwania połączeń. Można by książkę napisać o zmyślności pkp, nawet pani w okienku wsadziła sobie palec do buzi na zadawane przeze mnie pytania. Skoro ona nie wie, to ja też nie muszę. Pociągi jeżdżą, a życie się toczy. W jednym i drugim przypadku działa siła wyższa.

Wystartowałyśmy lekko jak nadmuchany helem balonik. Stanęłyśmy przy drodze, by wykonać gest zapomniany przez Siostrę i wywołujący u niej lekką konsternację, gest wyciągniętego kciuka. Raz dwa tri i zatrzymuje się czarne, wypastowane auto, wyskakuje z niego długi facet w gajerku, wrzuca nam "plecaczki" do "bagażniczka" i wygodnie zatapiamy się w luksus. Pan na co dzień wozi do i z pracy panią vice-wojewodę. Złotą kobietę, jak się o niej wyraża. Zadaję kurtuazyjne pytania o pogodę, by wreszcie wypalić: Yyyy, a ma pan jakiegoś koguta? Kierowca nerwowo rozgląda się na boki, by nagle, tuż za mijaną wioską, włączyć sygnał - łiiiiii oooooo, i jedziemy! Do Wrocławia! Na sygnale!

Pod dworcem wyciągamy sobie plecaczki z bagażniczka wojewodziny, uśmiech nie schodzi nam z twarzy. Z naszym biurem podróży dojedzie pani wszędzie na czas.

Szukamy nieistniejącego pociągu a słońce powoli zachodzi za kamienice, neony i anteny. Idziemy na pks. Tam możliwości jest więcej, zaskakują ceny biletów - niższe niż kolejowe. Chodź, Siostra, popatrzymy sobie. Wszystkie autobusy są białe - ten jest zielony. Wszystkie mają polskie napisy, ten ma ukraiński. Od razu mi się rzuca w oczy i przyciąga jak magnes. Wrocław - Чернівці. Ha! Podchodzę do kierowcy, jedzie pan przez Rzeszów? A przez Łańcut? A weźmie nas pan? Za 50 zł? Naprawdę?!
Proszę siadać, drzwi zamykać, łagodnie kołysane trajkoczemy nie dając spać ukraińskim chłopakom zmęczonym po pracy i polskim wycieczkowiczom. Rozgrzewamy się dopiero, bo trajkotać będziemy trzy dni z rzędu, robiąc przerwy na wdech.

W Łańcucie wyskakujemy jak piłki pod domem Siostry Południowej, która otacza nas opieką zakodowaną genetycznie i słodką. Zapadamy w sen w domku dla lalek, pachną róże i fijołki, jeszcze nas kołysze, bo podróż cały czas trwa.

Wzbogacone o stado, przyjęte do grona osób ciepłych i gościnnych, falujemy w rzeczywistości Satyrbluesa, cieszą się oczy z odbić i potwierdzeń, ulotnego elektryzowania czułków, wysyłania i odbierania sygnałów. Grzmi w środku brzucha rdzenny trans grania Clauda Ray'a.

Kolejny dzień, to radosna wędrówka po wschodnich zaułach, chłoniemy i wdychamy polskość tej ziemi, potwierdzoną starym epitafium, to znów włamujemy się na cmentarz żydowski przez dziurę w płocie, by obejrzeć grób cadyka.

Siostry łapią się za ręce i lecą na dywanie przegryzając pudrowanym ciachem, wrzucają sobie do torebek prezenty, komentują fajnego fotografa, co to każdej w oko wpadł. A gdy czas się kończy, łapią pociąg, by kupić bilet powrotny, na którym jak byk stoi: BILET REWELACYJNY.


12 komentarzy:

  1. Zdjęcie faktycznie podsumowuje naszą wycieczkę w przeszłość i teraźniejszość jeszcze głębszą.
    Było szalenie miło i jeszcze milej będzie, już niedługo ;>

    Kierowca Dobry, Choć Niezbyt Miły ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha! Kierowco, pakuj mietłę i GO WEST! My tu ognisko rozpalamy do żywego w oczekiwaniu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahaha Umarłam z tej radości, pióro się Szanownej Siostrze wyostrzyło pośród tych bluesmanów, fotografów i satyrów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Aneta, pozdro-wieści przekazałam Adresatce. Za miłe słowo - dzięki, za ofertę nocnego ratownictwa - dzięki, za obecność - też dzięki. I w ogóle - dziękczynnie mi jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  5. to nie z ta siostra jezdzi sie na stopa i zdaza wszedzie, gdzie sie chce na okreslona godzine i to wybierajac tylko i wylacznie biale merole, trzeba kiedys sie wybrac z wami na wschod. A moze, Koniu juz nadszedl ten czas, ze pojedziemy znowu w ten Beskid? co roku o tym gadamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostro Koń! Sie nie martw, Beskid jest zarezerwowany dla Ciebie:) Oczywiście, że się tam wybierzemy. Wracając z Bieszczad - wtedy, gdy zostałam porwana - nad Niskim leniwie przetaczały się mgły i doszłam do wniosku, że jeszcze nie raz tam będziemy. Magia, Pani kochana:)

      Usuń
  6. Twa ksestna matka18 września 2012 12:34

    Ależ Wam DOBRZE !!! Wspaniałe są plany Twe Paulinko!!
    Chyba o TO właśnie chodzi w tej szalonej , ciągłej gonitwie za niewiadomoczym.No i TAKI kurs trzymajcie - piękne i młode Dziewoje ! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksestna Matko, chyba to wszystko przez Ciebie... Pokazałaś mi, że tak można i tak mi zostało:) Buziaki!

      Usuń
  7. Alllllle ładnie tam byłoooo! Do tej pory obieram spodnie z pajęczyn cmętarnych. A czy mowił Wam Kierowca Niemiły choć dobry, że tam Cadyka pilnował rudy kot strażnik? Zmierzyli się okiem, ogony nastroszyli, po czym kot zaprezentował swą moc na drugim nieszczęsnym kocie. Mogło spotkać nas to samo! Duch klucznik grobu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Szalone kobiety, a na co Wy tak patrzycie?
    Ściskam ogniście!

    OdpowiedzUsuń
  9. Patrzymy w stronę grobu cadyka! Tam gdzie płot nie sięga ;)

    OdpowiedzUsuń