biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

czwartek, 17 stycznia 2013

nonono

Nic takiego nie będę robić. To znaczy patrzeć na świat taki, jaki rzeczywiście jest. Nadejszła bowiem wiekopomna chwila, nadal wolę zmyślać. Sami popatrzcie, ledwie skupiłam wzrok na realiźmie, a tu bam bam, w łeb i skopa. Same nieszczęścia.
Nawet się wystraszyłam, chociaż to bardziej taki gnieciołek mnie kolanem w glebę wcisnął, ale poddałam się i mnie jakoś puścił.





Zacznę od odczarowywania zaistniałych, arcypoważnych zdarzeń. Zrzucę ich flaczki na ruszt i przerobię na coś chrupiącego. Proszę bardzo. Siedzę, przyglądam się jak się pali i mobilizuję do jakiegoś działania, jakiegoś skoku do przodu. Czy ta trampolina na której skaczę, to puls mojego serducha?

Dopóki bije będę się tak bujać? Tak, albowiem po to jestem.
Dalej, w jednym rytmie, choroba sieroca też jest muzykalna, rytm uspokaja mi mózg i biegam także po to. Nadprodukcja myśli szkodzi. Poza tym nawiało białej szadzi i oprószyło każdy szczebel w płocie, łatwiej jest dojść do siebie, karmić się pięknymi widoczkami i wietrzyć. Wietrzyć.



Chrupiące były dzisiejsze kiełki, które wyjęłam jak garść noworodków z plastikowego pudełka.

3 komentarze: