biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

wtorek, 29 stycznia 2013

Feerie

Okazało się nagle, że mam siebie dla siebie i wielu rzeczy nie muszę. A wiele mogę. To że nie i to że tak, przeplecione razem, napełnia mnie ekstatycznym uniesieniem. Odrywam się od ciała, śmieję się głupawo pod nosem, w topniejącym błocku chlapię sobie w najlepsze kolejną parą butów.
Nie muszę wchodzić do mięsnego.
Nie muszę sprawdzać zębów.
Nie muszę walczyć z kablami.
Nie muszę gotować.
Nie muszę odrabiać lekcji.
Nie muszę prać.
Nie muszę suszyć i składać.
Nie muszę pamiętać o bibule.
Nie muszę słuchać i odpowiadać - chociaż to akurat nie należy do tego zbioru.

Mogę o wiele więcej, ale możliwość nierobienia tego, co mogłabym zrobić, jest równie upajająca.

Poza tym, dzięki zamontowanemu po pięciu i pół latach wentylatorkowi w łazience, z sześciu stopni przeszłam raptem na siedemnaście, co jest w moim pojęciu dość rewolucyjną zmianą. Przekonuję się do powoli do techniki. Kolejnym zaskakującym osiągnięciem jest fakt, że rurki z kremem, jakie zastałam po powrocie do chaty rozmroziły się same, przy otwartych drzwiach od łazienki do garderoby. Nie musiałam odwijać całego badziewia i rozmrażać opalarką. Kolejny cud.
Następny to taki, że rano przywitał mnie świt, który po raz pierwszy od października był jasny.

Są jeszcze inne, pomniejsze cudziki, lub cudaki, jak na przykład ten, że udało mi się w charcie mojej Mamy obudzić taką niezależność, że zaatakował Bojsę na spacerze, która namolnie i bez gracji przewracała go, chucherko, w śnieg.
Popatrzyłyśmy na siebie zdumione, bo tego nikt by nie przeoczył, zważywszy na bojaźliwy dotąd charakter psa, stłamszonego przez osobowość mej rodzicielki.

Choinka bez igieł leży przewrócona przed domem, sanki dokądś jadą bez celu, wokół walają się kawałki drewna wynoszonego sukcesywnie przez Bojsę w ramach naśladowania tego co robię (z łupaniem orzechów na pierniki włącznie).
Czas zwolnił, cisza podwoiła, wieloryby wróciły wraz z wydrukami i dobrze byłoby podmalować ściany w łazience żeby zawisły z powrotem. Mogę to zrobić! (...)



8 komentarzy:

  1. "...charakter psa, stłamszonego przez osobowość mej rodzicielki."
    Takaś odważna. bom daleko. Ale ja wrócę, drżyj!
    A Bojsę to Stoper często ujarzmiał, aż wreszcie zrozumiał, że to suka specjalnej troski, ha!
    Pozdrowienia z zadeszczonych gór.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz się uczyć pokory, zacna Matko, bo przestanę palić rano, dla tego chudzielca, i będzie jak nic rurka z kremem...

    OdpowiedzUsuń
  3. PS
    To Twoja taaaka czysta lodówka?
    (To znaczy wyczyszczona z pokus, cokolwiek miałoby to znaczyć.)

    OdpowiedzUsuń
  4. PS
    Nie jest to moja lodówka, ale uwierz, że nie jest to też Twoja lodówka! (Cokolwiek by to miało znaczyć)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję siedemnastu! Wiem, że to sukces.
    Dużo możesz i dużo nie musisz. Dlaczego o tym się zapomina?

    OdpowiedzUsuń
  6. wieloryby wróciły wraz z wydrukami?

    ha!

    OdpowiedzUsuń
  7. Matka ksesna Twa29 stycznia 2013 14:07

    Eeeee tam zaraz " mam siebie dla siebie":))) Spokojnie miewałaś i bez ferii tyle, ze teraz jakby NA WYŁĄCZNOŚĆ :) Fantazji , wariacji , szaleństwa , szwędactwa , pomysłowości na SAMĄ siebie i n i e tylko :))) NIGDY raczej Ci n i e brakowało :) O czym nie raz mogłyśmy WDZIĘCZNE Ci za to się przekonać ! Kontem-pluj zatem błogą ciszę i puściutką lodóweczkę :))) A jak Cie przyciśnie - ZAPRASZAM !! Do miłego !! Pa ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. U Ciebie pod względem żywieniowym jest niebezpiecznie:) Można się zapomnieć! A, powiedz jak się robi tą sałatkę z brokułami i pomidorkami koktailowymi?

    OdpowiedzUsuń