poniedziałek, 18 czerwca 2012
na Hery jedziemy
Czasami, gdy człowiek siedzi na dachu o czwartej nad ranem w Wolimierzu i ogląda wschód, do łba mu wpadają pomysły zesłane odgórnie, których wprowadzenie w życie staje się krótkim "idź".
Wsiada w stopa, by zachód słońca uczcić kąpielą w morzu. I tak się dzieje. Ze złotą dwójką w kieszeni pasiastych spodni od piżamy.
Później spotyka buddę w parku i spędza z nim czas jakiś, podróżuje na fali chmury, chłonie świat otwartym trzecim okiem, nieskrępowaną wolność konsumuje na śniadanie jak bułę z masłem.
Potem jedzie dalej, przez życie, pogruchotane czasem, czasem z kolanami w strupach, jedzie po spirali, by nagle spotkać się z buddą na fajce, przed teatrem Capitol, na musicalu hair w którym gra...buddyjskiego mnicha.
Spirala, obszar ogólnie ten sam, tylko spojrzenie z innej wysokości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Życie, kocham cię!
OdpowiedzUsuńNa Hair byłam 7 razy. To była szajba kompletna.
Moja mama cierpiała na widok córki w trzech długich spódnicach i komunistycznych trampkach.
Herów w życiu coraz mniej, ale gdyby zew zawył, to kto wie ...
Obszar ogólnie ten sam, ciało nie to samo, dusza śpiewa, oczy widzą, kozy meczą.
Dziękuję za to wspomnienie!
Wiedziałam:)
UsuńNiesamowity spektakl, jeśli kiedykolwiek będziesz miała możliwość ich zobaczyć - idź koniecznie. Są świetni.
ja ci dam holenderska!! rozne rzeczy sie dzialy, teraz jako coraz starsza raszpla moge to okreslic, ze sie stawalysmy tym kim jestesmy jako ta mozaika: tu trzeba bylo zeszlifowac a tu przyciac, nieudana czesc calkiem wyrzucic i zastapic czyms lepszym; i tu ciach - jestesmy. z Kaskami to przeklenstwo mojego pokolenia, w SP w klasie mialam ich 7; w przyszlym roku pierwszego wrzesnia bedziemy swietowac 20lecie poznania sie ( to dziecko, co facet wiozl zone do porodu jest juz dorosle)
OdpowiedzUsuń