czwartek, 7 czerwca 2012
Lampa nos
Gryzie mnie od środka od tygodnia. Szukam tematów zastępczych, ale nieproszone myśli napływają jak ćmy do lampy. Lampy tej nie da się zgasić, może też i nie chcę, bo gdybym chciała - pewnie by się udało. Napływają całymi ławicami; mokra łąka szamocze się z ciastkiem na wyciągniętej dłoni, dziwne sny budzą mnie w nocy - strzał? strzał to wiadomość - mówi mama R. A ta nie nadchodzi.
Otulam lampę kolorową apaszką zdarzeń. Maluję metalowe łazienkowe meble, by wykleić je mozaiką. Hurtem pochłaniam książki. Katuję się nocnym bieganiem i napędzam rower z góry po kamieniach a kudłaty ogon osiąga apogeum merdu w szalonej gonitwie. Opycham się dzikimi czereśniami.
Książka, która jest na zdjęciu - oczarowała mnie. Krótka opowieść o trzech artystach wariatach, wyrzuconych przez los na Islandię; pełna smutku - ale i radości, przyjaźni i ciepła.
Po mojej łące łubinowej w głowie, czytam taki oto tekst, który zapada mi obrazem głęboko w serce:
"Oparłem się o maskę i delektowałem niesamowitym widokiem, a Szymon wyjął z samochodu kąpielówki i ręcznik, który rozwinął na ziemi, tak samo jak się to robi na plaży w Międzyzdrojach. Rozebrał się do naga i założył niebieskie kąpielówki, wyjął skrzypce, smyczek, podstroił je i zapytał: Ty się nie kąpiesz, prawda? i wszedł wraz ze skrzypcami w pole łubinu. Szedł do przodu, powoli, instrument trzymając wysoko ponad głową, jakby nie chciał go zamoczyć, jakby brnął przez fale. Szedł i szedł, daleko w przód, aż stał się małym, białawym punkcikiem, widocznym od pasa w górę, bo nogi zakrył mu łubin, a niebieskie kąpielówki całkowicie zlały się z barwą kwiatów. W pewnym momencie stanął i punkcik jeszcze się zmniejszył, bo Szymon opuścił ręce ze skrzypcami. Stał nieruchomo przez chwilę, a potem usłyszałem cichą muzykę płynącą ze środka pola. To było coś bardzo spokojnego, płynnego, pasującego do miejsca. Jeśliby się kiedyś pomalował na niebiesko, to pewnie można by odnieść wrażenie, że to łubiny grają, że kwiaty mają w sobie struny i pudła rezonansowe. Zerwał się wiatr. Melodia zaczęła się z nim mieszać. Filharmonia pośrodku morza, tak, pośrodku morza, bo dopiero teraz zauważyłem, że rzeczywiście przyjechaliśmy nad morze, że są fale, jest wiatr, że wszystko wokół gra, a człowiek w oddali się kąpie, kąpie w falach i w muzyce, łubiny wraz z podmuchem zaczęły falować, a przy tym jeszcze intensywniej pachnieć, zrozumiałem, że jestem świadkiem cudu, bo było to najpiękniejsze morze, jakie kiedykolwiek widziałem, bez wody i glonów, bez ryb i statków. Najpiękniejsze morze kołysało na swych łubinowych falach skrzypka, który grał, grał i grał."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boże ... Pięknie mi.
OdpowiedzUsuńCzekasz na coś? Coś niewiadomego?
tak, czekam, ale nadzieja mi wylata, jak wypuszczane z balonika powietrze.
UsuńW oczekiwaniu jest często nacisk i roszczenie.
OdpowiedzUsuńI wtedy nie przychodzi. Do mnie najczęściej przychodziło jak zapomniałam, że czekam.
Robiło wrażenie, że znienacka, ale pewnie wtedy i ja byłam gotowa i to Coś.
Staram się stosować do mądrej rady NIE OCZEKUJ, ale moje chcenie i natychmiast jest okropne:)
Usuń