biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

środa, 20 marca 2013

Ormianie w Oławie

Nie wiedziałam! Część rodziny, z którą babcia kategorycznie zabroniła mi się kontaktować (bo to złe ludzie są) mieszkała w Oławie. Z Oławy przyjechała też do babci kuzynka szukająca korzeni i na progu usłyszała, żeby sobie chrzanu nakopała. Ale nie o tym chcę dziś pisać. Dzięki cynkowi danemu przez Iwonę, trafiłam na niezwykły koncert, który zorganizowany w ramach projektu Teatru Zar umożliwił poznanie muzyki sakralnej, a dokładniej ormiańskich pieśni liturgicznych, w wykonaniu Arama, Virginii i Vahana Kerovpyanów (Paryż) oraz Nışana Çalgıcıyana i Murata İçlinalçy (Stambuł).
Koncert połączony był z wystawą zdjęć Magdaleny Mądrej,dokumentujących wyprawę Teatru ZAR do Anatolii w lipcu 2012 roku.
Dlaczego Oława? Okazuje się, że w ramach repatriacji ludności ze wschodu na zachód, duża grupa Ormian osiedliła się właśnie w tutaj - ciekawy zbieg okoliczności i przewidywalny przypadek - szukasz czegoś, węszysz - ależ prosz, masz pod nosem, jak ten chaczkar, stojący niepozornie za Galerią Dominikańską we Wrocławiu...
Oława przywitała nas rozświetlonym Ratuszem, z uroczą kostuszką na wieży

Później wspomnianą wystawą


wreszcie koncertem

O samej muzyce pewnie można by książkę napisać, jednak jedna rzecz, a właściwie dwie, zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, linia melodyczna ciągnęła się spokojnie na bazie długiego, równo uzupełnianego i ciągłego podkładu przypominającego buddyjskie OM. Po drugie, panowie Nisan i Murat ze Stambułu wykorzystali w swoich wokalnych popisach dźwięki nie mieszczące się w naszej ograniczonej oktawie - meandry głosu zahaczały o dźwięki nieznane, misterne jak ornamentyka wschodu.
Zatopiona w spokoju siedziałam w kamiennym wnętrzu kościółka z fotografii Pita i było mi ciepło, coraz cieplej, bowiem ogrzewanie w Ratuszu pokazało, że można zrobić lato w środku zimy:)
Z wyżyn uduchowienia ściągnięta zostałam za nogę przez Panią Mamę, która ze spokojnym uśmiechem skomentowała wieczór mniej więcej w ten sposób, że polska liturgia wydawała jej się dotąd ciut przydługa...Sporo w tym racji, co nie zmienia oczywistego faktu, że głodny duch dostał kolejną porcję strawy.



7 komentarzy:

  1. Trudno o inny komentarz po rytmach i szaleństwach dźwiękowych Perkalaby...
    A mój zachwyt dla maestrii wokalnej naszych dalekich przodków był prawie równy Twemu, więc nie działaj tak wybiórczo i nie cytuj wyrwanego z kontekstu spostrzeżenia. (Jakże jednak trafnego! - dodam nieśmiało.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite!
    Spróbuję poszukać tego śpiewu, może są jakieś nagrania?

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.youtube.com/watch?v=4jI7Qc398to

    OdpowiedzUsuń
  4. i turecki (bodaj!) chór ormiański, ktory zwie się Armaş Muganni Korosu
    tak, żeby słychac było te wschodnie naleciałości

    OdpowiedzUsuń
  5. Babcia ostra jak chrzan :)

    Słyszałam kiedyś ten rodzaj śpiewu, to byli mnisi z Grecji, z Meteorów bodajże. Prawosławna tradycja, niesamowite

    OdpowiedzUsuń