sobota, 12 maja 2012
IZERA
Największe wrażenie zrobiła na niej Izera. Obmyła ją i wyrzuciła na brzeg wyszlifowaną jak kawałek szkła. Oczekiwanie które w niej siedziało, zmiana, która czekała na moment, przyszła.
Daj mi mądrość – poprosiła Izerę, a ona tajemniczym sposobem znalazła takie rozwiązanie, jakie miało nastąpić. Bolesne, ale prawdziwe. Nie wiem czy mieszały w tym wszystkim paluchy trzech Mojr pogryzających herbatniki, ale zakończenie było równie przebiegłe i złośliwe na swój sposób, co jej dotychczasowe czyny. Ma po łapach linijką. Ciach.
Gruz się sypie z okuwanej ściany. Wyłazi cegła, naga i czerwona, zamykam oczy i mimo powiek ją widzę.
I rozkminiając wszystkie za i przeciw jest teraz w zgodzie
i prawdzie, chociaż wydłużony nos pozostał. Teraz zwiesiła go na kwintę i głupio wygląda, zwłaszcza z katarem. Teraz czeka, aż gorączka opadnie z antyżyciem. I drżenie strun ustąpi.
Nawet kilka łez się tej wodzie udało z niej wycisnąć, choć harda
z niej baba – mówili. Poleciały jak grochy, na niespełnienie i każdą niedoskonałość, moją, twoją, jego.
W domu pozostało już tylko posprzątać. Jak w życiu.
Podejrzewam, że całą sprawę załatwił amulet, drewniany różaniec kupiony we Lwowie w katedrze Ormian – moich ponoć-przodków.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo smutny ten post. Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało?? ;(
OdpowiedzUsuńBolesne, ale prawdziwe ...
OdpowiedzUsuńSą takie, krótkie, migotliwe chwile w życiu, kiedy wynurzamy się i jest na moment prawdziwie. To jak zaczerpnięcie powietrza, po wypłynięciu z głębiny.
Bardzo trudno jest się nie oszukiwać. Właściwie, to tak jakby ktoś to robił za nas i dla naszego niby "dobra".
Izera, różaniec i Twoja odwaga.
Zdrowiej!
Ponoć mamy to, co sami sobie wymyslimy. Wyschnę:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, coby nie wpaść do tego samego dołka, ale spójrz choćby za okno - pięknie jest, no!
OdpowiedzUsuńA może też zobaczysz gada, co nie gada, tylko się wije... Wiesz, tego od porzekadła, że nawet najdłuższa żmija w końcu mija.
Trzymaj się!