biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Lista sprawunków


Nie palę (no, nie wytrzymałam wczoraj), nie piję, jem jakieś świństwa, które tylko na zdjęciach dobrze wychodzą (potem jak zwykle), kłuję się o poranku, a jadąc mijam druty telefoniczne ze stadem szpaków. Pierwszy słup, drugi, trzeci, o i ile jeszcze na drzewach siedzi. Zbierają się do odlotu, szpaczki.
W tym skupieniu się na sobie i moich niskich i wysokich poziomach, nagle zza krzaków wyskakują wszyscy fachowcy, z którymi kiedykolwiek rozmawiałam o przyszłych remontach. Glazurnik (Dżoana:), ten od dachów też, elektryk (ta sama osoba co glazurnik, albo glazurnik jest na usługach elektryka) no i oczywiście panowie od netu.
Z panami od netu to w ogóle ciekawa historia jest, bo ile razy obiecają, że przyjadą, to ich nie ma, do czasu, gdy w mojej firmie ich szef, albo inna persona, złożyła ofertę na coś tam. I od tej pory szaleją z telefonami do mnie, umawiają się i...nie przyjeżdżają. Rozmawiam z nimi jak z osobami chorymi, łagodnie drąc łacha. Jutro znowu mają być. Nie wiem, czy się wygłupiać i znowu pożyczać klucze na kościelną wieżę:) Tyle razy je miałam w garści i ani razu nie wlazłam...gupek.
Za tymi fachowcami czai się jeszcze stolarz, u którego zamówiłam okno do łazienki.
Problemy finansowe mogą się dopiero zacząć, na razie wszystko wygląda super.
Dzisiaj będzie pan od podłogi i elektryki, czyli dwóch. Jutro - net. Stolarz - przyczajony, niby robi.
Nie mam gąsiorów, ale wiem, kto ma. Proboszcz na kościele. Ciekawe, czy mi da 60? Zaraz zadzwonimy.
Siorbnęła Yerby, co to ja jeszcze miałam....

13 komentarzy:

  1. Ale to siemieeeee to zmieeeel we młynku ;E
    Jak słyszę o fachowcach, to mam taką samą nerwę jak przy pani w dziekanacie.
    Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie nie mam młynka, mielę w zębach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewcino!
    Ja od kilku miesięcy śniadaniuję tak, że życie przedłużyłam już sobie do.... co najmniej dwusetki. Trochę się martwię, że aż do tylu. Zdradzam recepturę.
    Z wieczora do gara sypiesz: płatki owsiane, siemię lniane, suszone śliwki, suszoną figę. Zalewasz wodą i pozostawiasz do jutrzni. Rano, trzesz jabłucho, najlepiej stare i pomarszczone jak babci lico i wszystko stawiasz na fajerę celem podhajcunku. Spożywać ciepłe. Jak za mało treści i smaku ulepszasz konfiturą albo nabiałem. A jak to nie pomoże, to boczek, jajko, fasolka w sosie pomidorowym i do roboty!
    I tak to wszystko marność
    A fachowcy w Stolnicy są świetni. Jak alarm w robocie zawyje, to panowie sekiuruty już stoją aby zakuć mnie w kajdany i rzucić na maskę. Czołem harcerzu!
    Jemio

    OdpowiedzUsuń
  4. Jemiołek,
    cały ten cud miód i orzeszki ma się stać po załataniu dziur w błonach (hehe) komórkowych, a ma to nastąpić za pomocą magicznego wynalazku, jakim jest ojej lniany. No:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak, znajomy mi specyfik. Wyrypałem tego sprytnym sposobem flachę. A potem się okazało, że po obróbce termicznej ( taka chciałam być szczwana) stracił czar i wdzięk i moc i na chrust mi on był! w morde kopane!
    dawaj, kopsniem kaweczkę, potem trzecią i jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  6. a czemu Ty kochana w tej porze roku częstujesz się pomiarańczami i bananami? śliwki robaczywki ruls!

    OdpowiedzUsuń
  7. ach i och, ja kupuję specjalny, taki z lodówki, Budwigowy się zwie. To nie pomarańcza, ino grejpfrut, bo lubię i już. Śliwki jeszcze nie dojrzały u mnie, są papierówki, takie waciaste. Wolę kwas, jestem specjalistką od kwasu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. z kwasu, to najbardziej żur, kapuśniak i winko!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, specjalystko od kwasu, fermentu nie siej :)!

    Ja tylko mogę potwierdzić skuteczność po-trawki z przepisu Anonima. W mojej wersji można wtrząchac na zimno, zabielać smietanka lub naturalnym jogurtem, podrasować rodzynkami, miodem i cynamonem.

    Sama smaka se narobiłam :)

    PS. Pomysł mojego genialnego średniaka z wczoraj: "Mama, zjedz cekoladę! Zjedz cekolade, Mały chce z cycusia kakałka spróbować a nie ciągle mlecko!"

    OdpowiedzUsuń
  10. jakiż to Anonim, od razu widać, że to Jemioła:)
    omysł z czekoladą świetny, a jaka oszczędność na pieluchach!
    Widzę, żeśmy tu razem i każda z osobna nieźle stuknięte, zamiast wciągnąć Big Maca (Big Mac is Big Mac), to my tu obrok jakiś...:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tekst o czekoladzie i kakałku mnie powalił, padłam na kolana hehehe

    P.S. Paulindo, siemie lniane nie jest złe, ja przegryzam na surowo :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Do Any - idąc dalej tym tropem, czy jesli łyknę czegos mocniejszego i zagryze wiórkami kokosowymi, to wyjdzie malibu? ;) tak sobie siedze i głowkuje

    OdpowiedzUsuń