biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

piątek, 23 kwietnia 2010

Pomarańczowa schizofrenia

Teraz wracając do opisów życia, bo takowe miały się tu znaleźć, powiem Wam, że zaszalałam przedwczoraj i moją nowootynkowaną sień zmieniłam w pomarańczową, jaskrawą przestrzeń, która miast mrozić - jak to miała w zwyczaju, rozgrzewa mnie do siódmych.
Vivat pomarańczowa schizofrenio! Przedwieczorne słońce zaświeciło wczoraj na krótki moment, łypnęło na mnie i na ścianę, powaliło ciepłem wręcz tropikalnym. Przeleciało po łuku cegieł jak niesforna gama i schowało się za szarym kłębem chmur.
W takich momentach czuję się jak postać z plakatu, z sierpem i młotem, wyprężoną piersią, z pulsującymi żyłami żądnymi nieludzkiego wysiłku.
Wszystko, tylko nie mozaika......hahaha, to co tu robisz ciemna maso, jak możesz wypowiadać słowa te nikczemne?
Okrążam powoli wannę, wodorosty, zwiędnięte liście i rosiczki, mokro i pleśnią zalatuje. Naklejam kawałki kafli na siatkę, pewnie popełniam jakąś karygodną zbrodnię używając silikonu, potem całymi plastrami przenoszę wszystko na ścianę.
Ja nie wiem, czy to tak się robi. Pewnie się tak robi w Dobroszowie, bo się kupy trzyma i nie odlatuje. Siermiężnie i po chłopsku, bez wydumania.
No i już już widać zarys końca. Zacięłam się nie wiedzieć czemu i pomarańcze upycham po kątach...byle nie mozaika.
Jakże fajnie będzie okleić te parę starych mebli, stoją cierpliwie i czekają, małe formy, bzyk bzyk i będzie, mój ulubiony zapał do słomianych wyczynów będzie się w pełni i z radością realizował... A tu? Męka, panie.
Bo to powinna być praca zespołowa!
Ktoś siedzi i bzyka, a czyjeś zwinne łapki układają, o tu, nie, nie tu, może tu, to daj troszkę różu na policzki tej pani. Gdybym miała zastęp Paulin, działających pod kierownictwem jednego mózgu...O marzenie niespełnione, armio Paulin wyśniona...Dach przełożony na stodole, płot wiklinowy oplatający drogę...i to zrozumienie dla działania i przekazywalność niemożliwa.
Marzenia.
Tyle na dziś, czeka mnie solidne zadanie ułożenia specyfikacji na oczyszczalnię ścieków. To będzie dopiero majstersztyk niewykonalności i wydumania, będę sobie wyobrażała chwilę, gdy wszystkie ściekowe strumienie zaśpiewają chórem i z otwartych pyszczków ryb popłynie pieśń wdzięczności.
Ślę pozdrowienia dla Was, moi bliscy nieznajomi.
Miłego dnia.
20.10.2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz