Ale wróćmy do łosia. Jest to zdaje się typowo marketingowy norweski chwyt. Zjeździliśmy masę kilometrów i oprócz tego na znakach drogowych, że niby uwaga, że niby występuje i wstępuje na drogę - nie widzieliśmy ani jednego. Trolli za to znacznie więcej. Poubierani w nieodłączne dresy, zaciekle uprawiający jakąś dyscyplinę sportu by przedłużyć swoje życie w nieskończoność.
Prohibicja i zdrowy styl życia niestety nikogo z nas nie zaraziły, pozostał słowiański polot i ułańska fantazja.
Poszukiwania trwały i trwały, by się w końcu okazało, że łosie jednak bywają.
Real foto na końcu:)
Wczesnoporanne polowanie na łosia
Zamiast łosia - widoczki z góry paralotniowej ponad Kroksta, która pod chmurami w dole je
Droga do Rjukan - gdzie łosie produkowały "ciężką wodę"
Uroczy stav kirke po drodze
Norwegi-srorwegia... od razu widać, że w Karpaczu byłaś, a nam tu tylko oczy mydlisz i tanią ściemę pociskasz ;)))
OdpowiedzUsuńpodobne klimaty, w sumie:)ale bardziej zamotane ścieżki.
OdpowiedzUsuńFajne bobki na korale :D
OdpowiedzUsuńReszta też pikna, ale pierwsze zdjecie mnie powaliło jak żadne
Umarłam z żalu. Proszę mnie nie wskrzeszać.
OdpowiedzUsuńAlbo dobra, zerknę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńZ tym kościołem wiąże się najsmutniejsza historia mojego życia. Jest on moją Mekką artystyczną, obejrzałam go pod lupą w albumach i internecie itd. Będą na objazdówce w Norwegii nikt nie powiedział, że będzie w planie. Autobus zatrzymał się na jakimś przaśnym parkingu a ja nerwowo przeszukiwałam pobliskie runo leśne, szukając maskującego krzaczka. Jak już wszyscy wrócili ze zwiedzania i pokazali mi w autobusie folderki, wydałam z siebie najboleśniejszy okrzyk sokoła, który potknął się o mysz....
OdpowiedzUsuńDoro, Ty nie płacz. Kościół jak kościół, są lepsze:)Ci pokażę kiedyś:)
OdpowiedzUsuń