biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

środa, 19 stycznia 2011

Znów powróciłaś stara...zimo



Nie jest dobrze, o nie-e. Zamroczona przydługim snem wyłażę z gawry a tu...biało. Ślady kocich i psich nóg jako jedyny objaw życia na tej planecie. Ciągnięta pod górę jak na orczyku tupię kaloszami z wkładem. Nobel! Nie ślizga się toto, nie przemaka...ma minusy oczywiście, bo zwija skarpetę, ale zawsze można włożyć do rozkosznie sennej piżamy, narzucić polar i wybrać się na stok.
Nikogo tu nie ma, na górze mijam moją zamotaną dziewczynkę z zapałkami. Ewoluuje w stronę wiejskiej piczki, włos przyciachany, oko rozmazane. Leci, młoda i świeża.
I głupia, zdaje się. Widać po zębach.

Ona do, ja z.

Zbiórka szybka do skrobania. Chucie przycichły, nie pętają się już pod nogami, w domu zaczyna pachnieć.



Prószy. Pada. Szaro. Niema kostucho, jak ja ciebie nienawidzę. Nagle powyłaziły z nor wszystkie szaruchy. Tłoczą się przy okienku kasy i pomrukują w swoim dziwnym, bełkotliwym języku. Niby starcy, a jakby w dowód zerknąć toby się człowiek zdziwił, że jeszcze tyle lat będą życie innym zatruwać. Opary na korytarzu niczym wyziew wulkanu, siarka w oczy szczypie. Strupek, Waldziu, kreatury wymięte na sienniku niewietrzonym. Egzystancjalizm ich omija, czasem w wypaczonej formie z ust się wypsnie.

Już czwartek. W sobotę pakuję plecak i śmigam do Jeleniej na ślub, potem weselicho w górskiej chacie. Denerwuję się nieco, ale nie na zasadzie, że nie chcę, bardziej z ekscytacji dzikiej. Budzi się pod podszewką elektryzujący świeżbik i w główce zaczyna tykać tyku tyku, znowu...zobaczę...zahaczę...zakręcę...piiiiiiiiiiiii

2 komentarze:

  1. Oj, powiało, powiało...zadumą polną, osmętnicą zimową...Jeszcze brakuje do towarzystwa Dusiołka i jakowegoś Zgrzebka...Dobrze, że sobota, znów wróci optymistyczny nastrój. Bo te smęty i smuty zaraźliwe bardziej niż świńska grypa...
    Ale "Strupek, Waldziu, kreatury wymięte na sienniku niewietrzonym..." bardzo mi przypadły do smaku! (Prawie jak paprykarz szczeciński).

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście... Słowa malowane. Tylko zima już nam osłabła :-)

    Pozdrawiam
    Marek (PrywataKajak)

    OdpowiedzUsuń