biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

wtorek, 1 lutego 2011

Chrypa






Eric Ravilious, który stworzył obrazki podczas sanatoryjnego pobytu
w Dobroszowie. Przed wojną:)


Strzyka i rzęzi wokół, w krzyżach łamie, woda w kolanach zamarza. A ja się czuję dobrze. Długo to już trwa i nieco niepokoi, że zdrowa jestem, bez konieczności wpełznięcia pod kołdrę, bez zalania potem i angielskiej flegmy.
To samo synek. Chude nożyny stoją w pokrytej lodem wannie, para bucha jak w ruskiej bani, uzębienie trzaska i NIC!
Zaniepokojona tym niezwykłym doświadczeniem kupiłam sobie wczoraj tymianek, do walki z wiatrakami. Zaparzyłam w nowym i ukochanym dzbanku od Konia i piliśmy - on ze złowrogim spojrzeniem, ja z jakąś potłuczoną wyobraźnią; cud uzdrowienia z nieistniejącej choroby.
Ten brak zajęcia - wkładania i wyjmowania termometra, krzątania się przy herbacie malinowej, przeciskania czosnku przez praskę - daje mi nieograniczone możliwości. Nadmiar czasu mogę poświęcić na cokolwiek, dzisiaj na przykład mogłabym znaleźć w końcu pin do nowej karty, której nie mogę odebrać, bo nie mam pinu. Bank wpadł na pomysł, żeby mi go przesłać. Jakby mnie nie znali. Skoro rozwijają swe usługi i są tacy mili, mogliby powierzyć te cztery cyfry komuś, do kogo mogłabym zadzwonić spod bankomatu.
Liczba cyfr i haseł, które muszę pamiętać jest już zbyt duża.
Ale oto, grzebiąc w notatniku, który mam od 2007 r. i niektórych osób już nie znam, znalazłam pin - proszę bardzo, mogę podać. I nie gniewajcie się, że dzwonię tak późno, w końcu obdarzyłam Was nie lada zaufaniem. Przy okazji pinu mam przekopane wszystkie szafki i półki, zapomniane papierzyska - białe kruki, rachunki za wodę i prąd, bo ktoś kiedyś powiedział, że trzeba zbierać całą dokumentację, bo jak pani energetyczna przypomni sobie, że w maju 1945 r. zapłaciłam o złotówkę za mało - ja - przygotowana jak nigdy - wyciągnę pożółkły papier i TADAM! MAM dowody! Nie złapiesz mnie!
Nie wiem, na ile to sensowne. Widzę siebie w bocznym lusterku, jak wnikliwie czytam taki świstek, składam go na pół i jeszcze na pół, dodaję notę: zapłacono i data, po czym skrzętnie go gubię.
Muszę dokonać naprawdę desperackiego kroku żeby wyrzucić niepotrzebne rzeczy, jestem do tego zazwyczaj namawiana. I co? I co wyszło? Nie ma sweterka żeby go spruć i zrobić złotą czapkę dla Doro! Żałuję jak nie wiem. To tylko rzeczy - mówi głos rozsądku, ale brzmi jakoś niewyraźnie, bo działań stricte rozumowych, to ja niewiele podejmuję. Za to intuicja, oooo, ta jest rozbuchaną Pompadur, siedzi w loży i łypie nieustannie przez lornetkę. Wydaje jej się tyle rzeczy, że rzeczywisty świat ma się do wyobrażeń i przeczuć jak gazetka z Conanem Barbarzyńcą.

6 komentarzy:

  1. Ło matko i córko, na samą myśl mam taaakie ciary na plecach. Do klubu Morsów sie zapiszcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ZŁOTA CZAPKAAAAAA, jak mogłaś, na czworaka i szukać sweterka ;DDDDDDDDD Ale szał u mie we wsi, mówię Ci Siostra, jak w płaszczyku z Mody Polskiej z jaskłłką na metce w szarym płaszczyku pomykam i w czapce zielonej z literką "D", drżyjcie demony!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Albo sie kochana ma porzadek w papierach albo sie robi mozaiki, nie da rady tego wszystkiego rozumem ogarnac, jak mowil krol Dezmod zagladajac po skonczonej potrzebie do nocnika

    OdpowiedzUsuń
  4. I nie mieć chrypy, proszę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam chrypy! Chrypa tylko fajnie brzmi, jak skrzek drzewa, co o drugie drzewo się ociera. Jazgot i wizg też niezłe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do króla Dezmoda...czyżby to powiew znad Morza Północnego???:)Przywiany na suszarce?:)))

    OdpowiedzUsuń