biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

poniedziałek, 17 maja 2010

Dym

Poobiednia drzemeczka, najpierw słyszę wszystkie swoje lęki, rzeczy-które-natychmiast-powinam-zrobić, serducho wali stukstukstukstukstukstukstuk stuk stukstuk stuk stukstuk stuk,
uspokajam się, mylę o tym, że przeciez swiat poczeka, co mu da ta moja jedna skradziona godzinka.
W końcu sukces, zapadam w błogi letarg i widzę, że jestem na strychu, siedzę na podłodze.... ale co to? Pomiędzy szparami starych dech pojawiają się delikatne smużki dymu, wolniutko przeciekają, sączą się, wirują w słońcu.
Napływa fala lęku, później paniki, matko, dom mi spłonie, mój ukochany stary dom, który mnie przytulił, jak slimak w nim się mogę schować?
Obudziłam się, bo samochód jakis, bo drzwi, bo pies, bo ruch. Zapomniałam.

Dwa dni później wchodzę na górę, już nie wiem po co, czy pranie wieszać, czy może jakiego ramola znaleźć nieodzownego. Czuję dym. W powietrzu nie ma przejrzystosci, wzrok do okna biegnie przymglony. Zaczynam szukać, oglądam komin, jest na górze szpara, a cinienie takie jakies niskie, pewnie to, nie panikujmy, nic się nie dzieje...

Mówię o tym, idziemy zobaczyć jeszcze raz, z latarką, a odnaleziony obraz z mojego snu wbija mnie w podłogę jak żonę Lota.

Kto mi dał tą senną wizję? Kto mnie chciał ostrzec?

Kim jestes?

1 komentarz: