Zaglądam od czasu do czasu i nie mogę się nadziwić, najeść się nie mogę, tych słów, które wyrzuca jak z maszynki do makaronu, kreci by wykręcić mój mózg w zgrabne spiralki.
Nie mam nic do powiedzenia więcej oprócz tego, ze mnie zachwyca.
http://jemiolucha.livejournal.com/
Dzisiejsze spotkanie wybiło mnie nieco z rytmu, muszę z płatków uskładać całą różę, pozbierać troty i zrobić deskę. Cofnąć, przewijanie włączyć, by zobaczyć na samym końcu odcinka, że tam stoję..
Babo! zza wieloryba nadciąga czas menopauzy, a ciągle mnie za dzieciucha mają - dziadek, co po mszy wbija mi się do domu, jakby to było coś oczywistego - JEST MAMAAAa? pyta, a ja dławię się na schodach i mrugam na dziadka okiem moim, ostrość łapiącym. Linka! Linka, u Linki! Przewraca mi się w żołądku na zdrobnionka lecz wzruszam ramionami na moją niepowagę, wyciągnięte na kolanach rajty, gile w rękawie.
Dużo za dużo tego spotkania było, trzeba się otrzepać i na nowo określić swoje ramki, wpsować się, zapozować, przypomnieć. Nie byłam dumna z tego, co robię. Nie byłam dumna z biurka i kalendarza z promocji, w którym wciąż zapisuję sprawy od kawy do kawy.
Przepaść pomiędzy tym, co robię, a tym, co mnie kręci, od czasu do czasu daje się we znaki, wraz z niemożnością wbicia zębów w ziemię, gdy słońce zza zbyt wysokiego okna pieści ścianę. Móc dotknąć lawendy i tymianku w taki słoneczny dzień, wynagrodziłoby mi godziny zaobserowane wnikliwie na osi.
Muszę trwać. Wycianać lasy źle zadrukowanym papierem, bełkotem pełnym paragrafów. Babilon daje mi jeść i ubiera mi dziecko. Jak długo? Do czasu, gdy zdam sobie sprawę, że coś tragicznie sfajdałam? Czy do czasu, kiedy amnezja całkiem zadymi mi ostrość spojerzenia i będę się uśmiechać do szczypiorku w twarogu.
piątek, 14 marca 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bziku.
OdpowiedzUsuńTu pisze centralna Polska. Tak może głupio zacznę, ale podziękuję Ci za odwiedziny. Żeś na kawie wpadła. Uśmiecham się teraz szczerze, choć na czarno, to fusy po turecku
Napięcia widzę łachoczą. Głupio znowu powiem, ale boleści w tych samych kiszkach mam.
Rodzeństwo nazywa mnie słoik, gdy widzą wikt od macierzy w moich obu niedźwiedzich łapach. Właśnie skończył się toner. A drukować trzeba coraz większy miał.
Głupio znowu powiem.
Wszystko jest w porządeczku. serio serio. bardzo serio
Kochana do menopauzy to jeszcze chwilka:)).A na zmiany w życiu wspólne poprowadzenie jakiegoś schroniska proponuję.
OdpowiedzUsuńJemiołucha - słoiki wożę i ja, ostatni z kiszoną kapustą wciśnięty w odgrzebane sztalugi. Kwas i malarstwo:) Bardzo serio trzeba kiszki pomału odczyścić, a jak przyjdzie wojna, to nam flaki wypruje z obaw zbytecznych i zaczną się prawdziwe kłopoty. Fenomenalna wizja, co?
OdpowiedzUsuńKatarzyna - zrobić skok - barani, czy małyszowy? Lęk, strach, koniec życia bach. Gdyby nie to, gdyby nie tamto...
Ależ ależ, wszystkie końce, to przecież początki.
UsuńA czy Twoje drugie imię to przypadkiem nie Zmiana?
Buziaki!
Tak:)
UsuńNie wiem, czy częściej mam życzenie na zgodę na zastany stan, czy na pierdut drzwiami z futryną. Ostatnio bardziej koi zgoda niż rozróba. Może jest nam za dobrze? dlatego tak . Nie wiem jak Tobie, maj dir, ale mnie ostatnie wino skisło. Normalnie pić się nie da nawet przez nos. Wnioskuję, albo wioskuję. Bądź zdrowa. Glut
OdpowiedzUsuń