biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

czwartek, 8 grudnia 2011

Pani się posunie


Będziemy się dzisiaj grzać i parzyć i marzyć. Będziemy dzisiaj zanurzać rozgorączkowane ciała z głośnym sykiem. Nadejszła upragniona chwila, wiekopomna wielce, gdzie paluchi zaczynają przemarzać i coby szron nie osiadł na skroni, wieczna zmarzlina łap nie wykręciła - jedziemy się saunić.
Ja nie wiem, jak Wy, ale ja nienawidzę zimy. Tzn. nie tak znowu do końca, czasem jakiś ładny widok moje oko uchwyci. Byłoby chyba nieszczerze, gdybym o tej nienawiści mówiła stuprocentowo... A może po prostu zaczynam się łamać gdy widzę te chude szkity pomykające na biegówkach - oczami mojej wyobraźni oczywiście, ale na pewno kiedyś zupełnie i całkiem w realu.
Taaak, Real to coś, do czego muszę przyzwyczaić moje dziecko.
Pogoda, że tak powiem, mnie onieśmiela. Rano nie mam serca za okno spojerzć, robię to dosyć nieśmiało i z oporem. Później też jest nienajlepiej, macam się z mrozem przez rękawiczkę. Przez cały dzień okno mam za plecami i może tak jest lepiej - nie widzę tych szarości, tylko to, co sobie akurat wyświetlę na monitorku.
Prawda, że to zdjęcie budzi pozytywne odczucia? :)
To nasze przyjacielskie wędrowne zdjęcie z postojem przy strumieniu, gdzie zalegliśmy i się sauniliśmy... w realu. Pięknie było i niemiłosiernie cieplutko, potem jeszcze nadciągnął halny i rozwiewał iskry z ogniska na całe niebo, gdzie łączyły się z gwiazdami. I to była JEDYNA CIEPŁA NOC roku 2011. Który już niedługo pożegnam - bez większego żalu jakoś.
A, Majowie skończyli na 2012, ale ktoś ostatnio mi opowiadał tak:
... i przyszedł grudzień 2012 roku.
I pojawiła się na niebie asteroida.
I zaczęła spadać na Ziemię.
I nastał na Ziemi czas paniki: oto koniec świata według kamiennego Kalendarza Majów.
I upadła asteroida na kamień z Kalendarzem Majów.
I uniósł się w powietrze wielki pył.
I rozeszła się wielka fala uderzeniowa.
I kiedy pył opadł w miejscu rozbitego kalendarza pojawił się nowy kamień z Kalendarzem Majów, do 32 119 roku.
I obok niego ukazał się mniejszy kamień.
I napisane było na nim:
"Następny kalendarz przysłany będzie dokładnie w ostatnim dniu ważności starego kalendarza.
Dziękujemy za korzystanie z naszych kamiennych kalendarzy"...

12 komentarzy:

  1. Zima może i jest piękna, ale jedynie ogladana z jakiegoś cieplutkiego miejsca. Mi już chłody dały się we znaki, dzięki czemu teraz siedzę opatulona szalem z kubkiem herbaty lipowej z malinami i miodem.

    Pozdrawia Anka z nosem jak Renifer Rudolf

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj, no to kuruj się Kochana i pij zioło! :)
    Widzę, że trzeba Cię nawiedzić i jakimś sokiem malinowym wspomóc!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ to śliczne, z tym kamiennym kalendarzem!
    Łapy mi przeraźliwie marzną jak karmię zwierzynę, a najgorzej jak są mokre, to oj oj. Z wiekiem robię się coraz mniej odporna na zimno, ach gdzież te zimy, kiedy się kalało śladami końskich kopyt, dziewiczy poranny śnieg....
    Ale i tak, jednak niezmiennie, to bezlitosny żar słońca jest obarczony etykietką - nienawidzę!
    Zdjęcie nomadów z pomidorami, budzi bardzo pozytywne odczucia.
    A zbitka kilku użytych tu słów, budzi jednoznaczne skojarzenia :):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaak? A których? Oj, Magda, Ty to jakaś doszukująca się znaczeń zrobiłas sia:)A w sumie nie miało być skojarzeniowo w tem kierunku. Samo wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To mój sen, te maje! No mój! A paszła mi stąd z taka opowieścią! I co, że tsunami mi moją wyspę grecką zaleje??

    OdpowiedzUsuń
  6. Ot zdurniała całkiem? Grecy przecież liczą inaczej, Grecy liczą na Europę, nie na Majów.

    OdpowiedzUsuń
  7. P. jeśli się nie obawiasz o stan swojego zdrowia to oczywiście szczerze zapraszam (dodam, że czuję się już lepiej niż w zeszłym tygodniu, więc może już nie zarażam, ale kto to wie).

    Pragne donieśc także, że z jednego materiału od ciebie zrobiłam już użytem i dzięki czemu powiększyłam Len garderobę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie boję się Twoich prątków, moja droga. Wpadnę przy okazji, a co uszyyyłaaaś???:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Więc jeśli się nie boisz to drzwi stoją otworem (ale o tym chyba wiesz, tak?). Uszyłam jej spodenki, tak szkrab szybko rośnie że już z wiekszości powyrastała

    OdpowiedzUsuń
  10. malo kto zawiera tak bliski kontakt z zima jak ja, wlasnie wrocilam z pracy, ulewa i wichura juz drugi dzien kurwa jej mac a ja na rowerze 6 kilometrow - samo zdrowie.
    dzisiaj panowie stawiali mi plot majac po cegle w kieszeni a i tak malo nie odlecieli

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha ha ha ha, ale się obśmiałam, piękna opowieść.
    Pogodę i porę roku taktownie przemilczę, nie będę się wyrażać. Mi wystarcza widok świątecznej pocztówki z zasypaną śniegiem chatynką, wtedy zimy będę miała tak w sam raz.

    OdpowiedzUsuń