biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

wtorek, 6 grudnia 2011

bez ideologii


Nie będzie ideologicznie. Będzie o niczym. Wczoraj Dojeżdżający widział prawdziwego Mikołaja, jechał na Harleyu i mu pomachał. Czyli ten, kto się najmniej spodziewa, siedząc na drzewie w dodatku - może zobaczyć. Albo czasem niewiara jest przełamywana w tak uroczy sposób.
Pamiętam jak kiedyś łaziłam po polu w piękne amerykańskie święto - Walentynki. Jeszcze Milo żył. Rozglądałam się za ptaszorami, wśród rodzicowych płaszczyzn, pełnych tarnin i dzikiej róży. Znalazłam wtedy czerwony balonik. Z uśmiechem jak banan zaniosłam go do domu i wrzuciłam do pokoju. A ten, ogrzany, przypomniał sobie, że jest nadmuchany helem i uniósł się zawadiacko pod sufit, siejąc autentyczny optymizm na przyszłe dni.
Jeśli wspominam Walentynki, to tylko ten epizod.

Ludzie przychodzą, odchodzą, przyjaźnie trwają, lub nie są przyjaźniami. Z niektórymi sztama po kres, inni dużo mówią a potem znikają bez słowa. Z podkulonym ogonem pojawiają się potem jakby nigdy nic i jeszcze tak wszystko wykręcą, że próbujesz się zorientować o co chodzi, a chodzi o to, że cała wina zostaje zrzucona na ciebie. Za tą niepamięć, którą ktoś cię uraczył, za ten brak - jesteś uderzona zarzutem w twarz. A może mi się tylko tak wydaje, może tak wcale nie jest.
Newermajnd.

Moja zdolność wyobrażania sobie sytuacji może zaćmiewać rzeczywistość. Już kiedyś o tym mówiłam, tak fajnie można polecieć i zapamiętać to później jak najprawdziwszą prawdę. Hej, może dlatego ja tak ludzi lubię? I tych, co są i tych, których nie ma?

Mam nadzieję, że dziewczyny się nie obrażą za te paczki co do nich końmi jadą. Wyszperane na targu staroci skarby. Nic więcej nie powiem. Za daleko mieszkają, żeby mi w łeb. E tam. Czekam. Znowu wyobrażenia o tym, jakie są.

Telefon komórkowy z internetem zdominował moje życie rodzinne. Nic innego się nie liczy a świat jest przedstawiany w systemie jemiołkowo - zero - jedynkowym. Mam dość, szczerze powiedziawszy, bo muszę zbiega łapać w środku nocy jak NADAJE. Sygnał z domku pod kościółkiem, wysyłany nieustannie, łączy się z kosmosem. Real w postaci zmywarki do opróżnienia jest niesprawiedliwy i łąjdacko zagraża konfiskatą. Emocje sięgają zenitu.

Czeka mnie dzisiaj przejażdżka do Wałbrzycha do wyniki, dobrze, że mam wreszcie hamulce w samochodzie. Doszło do tego, że piszczałam, jeżdżąc z Kasią po mieście. Zaczynałam hamować już przy starcie:) Teraz jest wreszcie ok, chwała zdolnym rękom i sprawnemu Mózgowi!

Coś mi bieganie wczoraj nie szło, za to sucz robi się porządna na tyle, że całkowicie rozumnie omija kałuże jak jej sapię, że do wody nie wolno. Księżyc oświetla buki, odkrywam techniczny urok słuchawek i audycji trójkowych, które umilają zwalczanie kolki. Będzie lepiej, panie komendancie. Będzie pan zadowolony.

5 komentarzy:

  1. :)
    mam kompletną blokadę pisania
    ślę uśmiechy :):):)
    obraz z siatką leśną superowy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy czasem ma. Takiego Gnieciołka:) Ściskam w pasie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A`propos Św. Mikołaja - rzuciłby mnie na kolana w przenośni i dosłownie, gdybym nie siedziała akurat za kierownicą - widok wydętej jak żagiel alby, z powiewającymi jak wiosła końcami stuły, to zamocowane na rowerze, a w środku ksiądz ze skrzyneczką zawieszoną na szyi (Św. Sakrament?).
    Był to bardzo niecodzienny widok!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i taka postawa jest piękna. Polubiłam go z samej opowieści :)

    OdpowiedzUsuń