biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Kotlecik



Chwila zadumy nad tysiącem codziennie mordowanych zwierząt. Europejskie koncerny śmierci, z mechanicznym okiem kata. I gdzie ja w tym wszystkim, wcinająca na przepustce ze szpitala vegebanosa, chrupiąca pestki słonecznika zanurzone w cieciorce.
Wchodzę do mięsnego i kupuję sopocką dla M. Ani to żaden Sopot, ani polędwica. Ch...wi co. Patrzę na rozłożone nogi. Na ucięte szyje. Oskubane skrzydła. Widzę oko krowy z talerza, z długimi rzęsami i odwiecznym spokojem.

Mieszkam na wsi, więc nieobcy mi krzyk świń. Łapię się wtedy za uszy i mocno ściskam, a dygot, który mnie łapie - jeszcze długo trzyma.
I można jak Koń kupić sobie świnię Szczepana, coby jedna uniknęła losu milionów. Można wspierać Przystań Ocalenie. Można zacząć od siebie. http://www.przystanocalenie.pl/

Wczoraj M. przerabiał temat z polaka o Biblii. Dla zwierząt przewidziana była trawa zielona, człowieka z tej gromadki nie wyłuskano...

10 komentarzy:

  1. duzo moge napisac na ten temat, ale napisze tyle: od roku 1933 do 1945 przez faszyzm i stalinizm, w obozach pracy zginelo okolo 18 milionow ludzi. Tyle zwierzat jest zabijanych w ciagu 4 godzin tylko w Stanach Zjednoczonych. K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpisywać się nie będę, choć też mogę napisać wiele. Stwierdzam z całą stanowczością Krakowska jest o niebo lepsza od Sopockiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pocieszające jest, że coraz więcej znajomych królika przerzuca się na marchew. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. hehehehe, Krakowska na pewno, toż to Galicja.

    OdpowiedzUsuń
  5. A Jemiołuchy jedzą słoninkę i słonecznika.

    OdpowiedzUsuń
  6. A Violetta Villas tak kochała wszystkie osierścione i opierzone!
    I sama była jak ten rajski ptak...

    OdpowiedzUsuń
  7. Matka chrzestna Twa6 grudnia 2011 12:09

    ...Też myślę o V.V. i o A.Hanuszkiewiczu...i o byczkach i świnkach i innych Bożych Stworzeniach...Żal...Jednak - wcześniej wspominani jaskiniowcy - to r a c z e j myśliwi.Pięknie byłoby wcinać i trawkę i słonecznik i inne dynie ...Ale NIE jedząc " tego co się rusza " na 100% NIE zatrzymamy trwającego MILIONY lat wzajemnego zjadania się w CAŁEJ przyrodzie ! Tak było ZAWSZE i niestety...BĘDZIE :( niezależnie od tego,że kilkunastu - set ...Wielkodusznych Ideologów Ekologów i Innych Logów będzie BARDZO ! chciało ...Ludzkości i ŚWIATA N I E zmienimy ! Pięknych idei i utopii jest sporo...Podziwiam ZAPAŁ i WYTRWAŁOŚĆ " Trawożernych " Pozdrawiam Ciebie i Pozostałych :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A to ci zbieg okoliczności, bo mi też ideologiczny wpis od kilku dni w głowie się gnieździ i nie puszcza...
    A co do zwierzęciny na talerzu - ja nigdy nie miałam zapędów wegetariańskich, nie będę oszukiwać - lubię smak mięsa. A jednak gdy przyjdzie mi myć porcje rosołowe, strasznie mnie rusza dotyk zimnych kurzęcych ciałek, wiotkich cienkich szyjek, zesztywniałych łapek. Bardzo często odganiam wtedy jak natrętną muchę myśl, że być może parę godzin temu biegało toto po klatce, miało swoją wolę przetrwania, ptasi móżdżek i ciepłe bijące serduszko. I źle mi wtedy się robi. A rosołek już nie wchodzi tak gładko... I myślę sobie, że kiepska byłaby ze mnie gospodyni wiejska, u mnie te wszystkie kury i kaczki ze starości musiałyby padać.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ten byczek wybitnie miły dla oka i w dotyku musi być

    OdpowiedzUsuń
  10. Ano. Co kraj, to łobycaj, matko Ksesna. Ponoć jesteś tym, co jesz. W skrócie - kaszance mówię nie:)
    Agawo, chciałam zawsze mieć krowę, ale moje zwierzęta gabarytowo już chyba ją prześcignęły...Zwłaszcza koty:)))

    OdpowiedzUsuń