biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

poniedziałek, 5 września 2011

Maliniak

PORADZIŁAM SOBIE

W każdej chwili mogę zostać kim zechcę
Wisarionowiczem nawet i tłum pociągnę ospały
lub samotną kanią na jednej nodze w paproci
Kukizem co w Carcassone będzie śpiewał

Może w ogóle mnie nie będzie przez jakiś czas
Nie podoba mi się i mam za złe (ale tylko chwilę)

Kurza potwarz - nic nieznaczący akt prowokacji

Ale Balcerowicz musi odejść. Ktoś w każdym razie na pewno.


Tyle z zapisków zeszytowych, bo więcej nie mam, więcej nie wracam do tego.
Teraz o wczorajszym wieczorze. Za moim domem, schowany w zaczarowanym ogrodzie stoi dom ostatni. Najpiękniej położony i odizolowany od ogrów. Pomieszkują sobie w nim ona i on, dawniej sportowcy, określani mianem "profesorów" na wsi. Raczej ich nie ma, więc szabruję z suką po ich ogrodzie i napawam się wdechem i malinami.
Zapukał wczoraj, w okularach ciemnych, kurtce a'la sześćdziesiątka piątka. Niby w sprawie prądu, ale było w nim coś tak smutnego, że i herbata z malinami i cukinia panierowana w sezamie przyprawiona solą czosnkową i curry.
Nie trzeba go było prosić, sam najwidoczniej miał ochotę na wieczór spędzony z kimś.
Żona w domu, we Wrocławiu, wyszła ze szpitala, ma depresję. I ciężko jest.
Ale pani kiedyś mówiła, że słucha FADO.
(Nieprawda! Ale to nieważne, wiem, co to Fado i wystarczy, może kiedyś będzie mi dane usłyszeć na żywo, w jakiejś lisbońskiej knajpie. Fado nazywamy Fiolkę, jak przeciągle miauczy pod zamkniętą lodówką.)
No i cukinia mlasku mlasku i herbatka siorbu siorbu, a opowieść zatoczyła koło po Europie rowerem, niuansach języka hiszpańskiego, historii rodzinnych, knajp w Porto, spowalnianiu akcji serca, na śpiewach ukraińskich kończąc. Nie wiedziałam, że obciachowy Iglesias śpiewał tanga. Że brat Franciszka Josefa był cesarzem Meksyku i przed egzekucją chciał usłyszeć bodajże Palomę???
Jaka szkoda, że tyle czasu żyliśmy obok nie wynurzając się z granic geodezyjnych.
Zaprawdę, pięknych mam sąsiadów - Boga, drogę i mądrych, przepięknych ludzi.

Dziękuję.

9 komentarzy:

  1. Wspaniale, że się furteczka otwarła.
    Ludzie niezwykłe są. Mimo wszystko.
    Pięknie napisałaś (jak zawsze)
    Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.youtube.com/watch?v=X7-HHvlmJ54&feature=related
    liubliu takojo
    ajajaj
    Jem od ucha

    OdpowiedzUsuń
  3. M. dzięki! jak woda???
    Jemiołucha! Miałam to zamieścić, ale wybrałam kobitkę:)ajajajajajaj

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszyłaś mnie tematem i ujęciem tematu! Szkoda, że nie wcześniej trafiły się sąsiedzkie pogwarki!
    Ale jeszcze tyle przed Wami - sąsiadami...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę takich sąsiadów i otwartości na ludzi...
    Ciągle Ci czegoś zazdroszczę :) Będę smażyć się w piekle!

    OdpowiedzUsuń
  6. Matka chsestna Twa7 września 2011 13:28

    Cieszę się razem z Tobą z Twojego SPOTKANIA !!! Fakt.Miejsce jak zaczarowane i tajemne i pełne ciepła i piękności...Zresztą co tu gadać ? ! ? !
    WSZYSTKO koło-Cię jest DOBR-oszowe :) ♥ :) ♥ :)♥ i PIĘKNE !!! Pozdrawiam i czekam na dalsze , równie RADOSNE wieści ! Do miłego !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. A! Pozdrawiam również! Matko Ksesna, kiedy jakieś Fristajlo odtańczymy?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Duszko, nie gniewaj. Już wyjaśniałem: jak nikt do echa nie zagaduje, to się echo robi agresywne i samo zaczepia.

    OdpowiedzUsuń