biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

środa, 22 września 2010

Nie, nic



Nic takiego się nie stało. I nic się nie dzieje. Rozedrgane tkanki - firanki, bal na całego.
Rano budzik męczy swiadomosć. Łagodne dylu dylu potrafi zepsuć najpiękniejszy sen - gdyby jakis był. Łapacz wyłapuje wszystkie, bez wyjątku. Może i szkoda, z drugiej strony jest czasem o niebo przyjemniej.
Popędzam siebie, popędzam dziecko, popędzam sukę, żeby cisnęła szybciej! Popędzam koty, gderliwie mamrocząc pod nosem zamieniam się w starą wiedźmę. Mamrotanie zrzędliwe wrzucam szybko do auta. Nie chcę zabić żadnego ptaka ani psa. Tylko mi nie wybiegnij. Zdarzyło mi się kiedys takie rozpędzone puk i słyszę je w głowie do dzisiaj.Trzymaj się mocno pazurami gałęzi.
Prujemy.
W dole rozposciera się mleko, przetykane kluskami pagórków. Barwi je na różowo - złoto przebudzone słońce. Medytacja trwa zaledwie 2 sekundy.
Skompresowana tęsknota zostaje zamknięta na osiem godzin za biurkiem, skąd może łypnąć na swiat tylko przez monitor.


I co? Komu to ja opowiadałam o potędze podswiadomosci? Że działa, tylko trzeba chcieć? Że to i owo? Mądra mina wszystkowiedzącej. A ty co! marudzisz od rana, że lipa, że za szybko! To zwolnij, laska, bo nikt Ci ciepło na karku nie oddycha.

Pani pojedzie dopilnować pracowników, wszystko trzeba dobrze poustawiać przed kontrolą.

Ołłłłł rajt.

Nagle mam czas. Zanim oni dojadą, ja jestem na miejscu i czekam. Słońce przesuwa się z kropli na kroplę rosy, jest ciepło, jest wolno, mam siebie i chyba ją słyszę. Zamknięta w pudełku zaczyna skrobać w scianki. Szura cicho jak mysz.
- Hejj, to ja, nie bój się - z ciemnosci łypią na mnie bystre oczy.
- Znowu zrobisz mnie w konia?
- Nie, tym razem postaram się dać Ci więcej czasu na wolnosci. Nie zamknę Cię.
Leniwie się przeciąga i wychodzi, wcale mi nie dowierza. Tyle razy jej obiecywałam, a kończy się wciąż tak samo, wrzaskiem i dygotem zapędzam ją do pudła.

Ciągnie się w nieskończonosć praca najemników, chłopaki mają ruchy przystosowane do obrony przed pracą.
Jestem blisko domu, wagaruję. Otwieram wszystkie okna, wypuszczam psa, wietrzę.
A ona siedzi na kamyku i wygrzewa się jak jaszczurka.



1 komentarz: