biere nożyczki

I zaczynam wycinać tą kolorową wycinankę. Myśli, słów nigdy nie wypowiedzianych, obrazków, wiórków i skrawków. Zrobię z tego taki ładny ulepczyk, będe nim podrzucać jak Zośką, to tu to tam.

wtorek, 6 lipca 2010

Zielone pole grochu


Popołudniowa kilkugodzinna drzemka. Wykończone ciało domaga się jak może czegos dla siebie. Chociaż snu mi daj, mówi. Czasem lepszej karmy - możesz. Lodówka stoi pusta, swiatło jest i echo. Puszki z karmą dla kotów, stary chrzan. Keczup i sok malinowy z supermarketu przywieziony przez znajomych do piwa.
Dom mruczy cicho czasem, ale też trwa w uspieniu. Wakacje. Nikt nie tupie po schodach, żadna piłka się nie odbija. Żaden oszalały scigacz nie wyskakuje z kolumny.
Za oknem deszcz. Bojsa patrzy smutnym okiem, uszy położone po sobie, A JA? Ubieram kurtkę i rada nierada idę. Podskoki, dziki szał. Nareszcie.
W trawie umyte deszczem poziomki, nos zawalony i smaku nie czuję w ogóle. Potem razem z kroplami na twarz dostaję parę czeresni. Nikogo nie ma. Czasem mam wrażenie, że mieszkam w tej wsi tylko ja. I wcale mi to nie przeszkadza.
Las wchłania zachłannie dary chmur, słyszę jak nasiąka. Potem brzózki jesienno - kozacze i jestem na łące.
Jakis oszalały mieszczuch postawił wielką żółtą tablicę "TEREN PRYWATNY". Panie, a kogo to obchodzi na miłosć? Tablica obwieszcza szaremu niebu że pan ma problem ze sobą, ja maszeruję dalej i nogi mam mokre.Przypomina mi się scena, kiedy Włóczykij z Małą Mi porozwalali wszystkie tablice w parku Dozorcy. Zabrania się smiać i klaskać.
Za łąką eldorado. Zielone, poskręcane pole grochu. Otwieram zieloną łódkę i wysypuję na rękę kulki dzieciństwa. Widzę małą ja, która z taką niecierpliwoscią wyglądała białych kwiatków, potem pierwszych strąków. Słodki smak i mokra parująca ziemia tchnąca spokojem i radoscią.
Ile mi tej radosci pozostało? Czy nie jest to czasem to wspomnienie z wtedy?
Wracam do domu, zanurzam się w gorącej wodzie, piję herbatę z goździkami, imbirem i cynamonem, dolewam białego soku z kwiatów czarnego bzu. Jest mi dobrze. Potem przyklejam plaster mozaikowy nad wanną w łazience, w moim zielono-niebieskim swiecie przybywa lisci. Docinam brakujące elementy i już. Można się znowu zanurzyć w czarną otchłań bez snów.

4 komentarze:

  1. mmmmmm też pamiętam ze swojego dzieciństwa tęsknotę do słodyczy zielonego groszku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w bajce, kurcze. Czemu Ty dziecko tak mało jesz? Czy ja mam przyjechać i nagotować wojskowy gar bigosu z młodej kapusty?

    OdpowiedzUsuń
  3. taaaaak, właśnie taaaak...aleś mi teraz narobiła, z tej cieknącej na klawiaturkę śliny ani chybi zwarcie będzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że von Knur na urlopie, błogosławię jego wypoczynek, pisać Ci się chce:)
    Jemioła

    OdpowiedzUsuń