niedziela, 8 stycznia 2012
Podskórnie
Dużo by mówić. Dziękuję Ci, Mamo, że chodzisz do biblioteki i takie książki dla mnie umiesz wymacać.
"Miedzianka. Historia znikania." Najlepszy reportaż, jaki dotąd przeczytałam.
Rzecz o małym miasteczku niedaleko Jeleniej Góry. Miasteczku, którego już nie ma. Filip Springer zaczyna od lat najwcześniejszych, skupiając się w kulminacyjnym punkcie na rozkwicie miasta w czasach przedwojennych. Później następuje powolny rozkład, palec totalitaryzmu w wersji radzieckiej, wymazuje miasto z mapy.
Czytam książkę nocami, myślę o tych wszystkich miejscach, które udało mi się złazić. O tej bezlitośnie rzeczywistej stercie kamieni, chowającej pod sobą historię tych ziem, które są teraz moim domem.
Świeżo po lekturze wskakuję na blog Mateusa - a tam ramka z ... Miedzianki właśnie.
No i cóż, będę musiała tam pojechać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W "trójce" pilnie jej słuchałam.
OdpowiedzUsuńDużo jest takich znikniętych miejsc w Polsce. Niektóre musiały zniknąć na rozkaz, inne przestały istnieć, bo nikt ich nie chciał.
Dziwno tam i straszno.
Ciarki!
OdpowiedzUsuńTrzeba kciuki trzymać?
OdpowiedzUsuńDaj tylko znak!
Trzeba trzeba, w zasadzie już się wypełniło, Dory mocą, ale jeszcze się przyda za dwa tygodnie!
OdpowiedzUsuńw trójce wieczorem czytali ta ksiazke
OdpowiedzUsuńOhohoho! Proszę Pani! A ja dopiero Panią poznałam:)))
OdpowiedzUsuńKaśku, musimy tam pojechać połazić! pozdrawiam cieplutko:)
veni vidi vici, panie i panowie, mam internet i niniejszym wznawiam swoje dopisywanie, o Miedziance czytalam, nawet niedaleko Dzowa w gorach jest wies, ktora pamietaja starsi ludzie, a po ktorej zostaly dzewa owocowe i reszty chat. Nic tylko pojsc tam z wykrywaczem. Chcialam zrobic podmorowke do plotu, sposobem dziadow i pradziadow, czyli nazbierac kamieni na polu a tu bec! nie ma tu nawet cholera kamieni na polu, bo tu gdzie mieszkam do 1970 bylo morze. No nic, sprowadze sobie kamienie z Niemiec albo Francji. Chociaz moze tansze beda te made in China. Co za kraina absurdu, pozdrawiam, K.
OdpowiedzUsuńNo tak -tyle, że miejsce po mieście oznacza dokładnie tyle, co miejsce po mieście,czyli owszem- jadąc samochodem mija się ruinę browaru (widoczną na rycinie), po chwili kościół (na rycinie- po lewej) i... koniec.
OdpowiedzUsuńDlatego ,aby wyprawa dostarczyła oczekiwanych wrażeń- koniecznie trzeba się uzbroić w stosowne mapki ,zdjęcia porównawcze oraz kawał wyobraźni. Teren wygląda, jakby prócz samej likwidacji, starano się zatrzeć wszelkie ślady historii(co ,rzecz jasna, niespecjalnie się udało). Niemniej- wycieczka z mapką i fotografiami w ręku (koniecznie) po nieistniejącym mieście sama w sobie może być wstrząsającym przeżyciem- gdzie nie spojżysz- "COŚ" jest...
"Wsiąść na konika historycznego..." (Śpiewa się na melodię o zielonym kamyku).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że TEN bakcyl Cię zainfe- (a fe, jak nieładnie to brzmi!) -kował!
A Miedzianka to dziesiątki polskich miasteczek, osad i wsi na Kresach, gdzie nasze, moje, Twoje korzenie.
I losy równie tragiczne.
Jak ktoś napisał: Niemcy się skarżą, że ich wypędzono "Z", ale nas wypędzono "DO"!
A źle Ci tu? Mnie się podoba:) Pewnie, że na kresowej miedzy gruszki inaczej smakują, ale tu też oblecą.
OdpowiedzUsuń