niedziela, 15 maja 2011
tango szwendango
Wyjść z domu, wziąć w płuco lewe i prawe, kupić chleb by go nie zjeść. I idziemy sobie z A. bez planu. Ma to same dobre strony. Jedną wielką radosną stronę nic-nie-muszenia. Bojsa dostaje szału szczęścia na mokrych młakach, A. uparcie zbiera śmieci po pseudoturystach i jagodziarzach - znosimy trzy reklamówki wstrętnego plastiku do kosza na dole.
Oglądamy powycinane drzewa; cóż to za śmiały plan, by z malowniczego górskiego zakątka, który dotąd był omijany szerokim łukiem przez wszystkie szlaki turystyczne nagle zrobić asfaltową drogę i napędzić hotdogarzy.
Spokojnie obserwujemy osmalone kamienie z datą, lub tylko maźnięte sprayem. Data ma z przodu 18.., ale spray zniknie po kilku ostrzejszych zimach. Przynajmniej tego się trzymam, jak ostatniej deski.
Wszystko płynie. Chmury, wesoły bulgoczący strumyk i stanowiska w nadleśnictwie, za niedotrzymanie terminu wycinki określonego w zezwoleniu.
Później szuramy po zakamarkach Rudaw Janowickich, odwiedzamy twarze z wykopalisk i wędrujemy tam, gdzie ciemne chmury wspomnień wiszą. Wraz z linami nawiedzonych alpinistów. Sokoliki to miejsce śmierci Przyjaciela. Węszę, widzę TEN kamień, TĄ skałę. Tak dawno - wczoraj.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziękuję za zdjęcie! Pięknie mieliście, oh-oh!
OdpowiedzUsuńChwytaj i bierz, póki "śmiałe plany" nie zniszczą tych cudów! I dziel się zdobyczami!
OdpowiedzUsuńA ja, jako Matka Twa, cieszę się z tych pełnych "odżywki górskiej" płuc, szerokiego wiewu i takiegoż uśmiechu na pysku Bojsy (że i o Twej buźce nie wspomnę).
OdpowiedzUsuńPięknie piszecie, Miłe Panie, na swoich blogach!
Służymy literacko i uniżenie!
OdpowiedzUsuńPewnie, że służymy. A co do Waszych odwiedzin, komentarzy, bardzo dziękuję za obecność. Bez Was to wszystko sensu by raczej nie miało:)
OdpowiedzUsuń