niedziela, 29 maja 2011
Lato jak nic.
W leśnych błotnistych parowach prujemy na naszych kolistych rumakach. Bez błotników telepoczących się po wybojach mamy plecy w kropki. Bojsa ściga się z nami i uroczyście zanurza brzuch w największej kałuży. Dostojnie woduje niepomna na moje dzikie wrzaski.
Potem tylko sitko w wannie muszę uważnie wyczyścić, reszta - kwestia przyzwyczajenia.
Czuję, że to najpiękniejszy czas w tym roku i spijam go z każdego liścia w lesie, każdej paproci rozwijającej swojego ślimaka i ludzi, którzy pojawiają się i odpływają, a każdy dobry.
Bądź pochwalona Ziemio ciepła, powietrze i ogień i woda,
Bądźcie zdrowi moi przyjaciele z daleka i z bliska,
Maryjko na świerku myśl o nich ciepło jak ja.
Z gliny lepić Boże, to Ty umiesz jak Doro,
a wokół rozstawiasz same udane wypały.
Wczoraj zostaliśmy poinformowani konspiracyjnym szeptem, że w wodzie są krokodyle.
Po cichu, na palcach, podeszliśmy do wygrzebanej koparą dziury w ziemi, zarośniętej już fantastycznie dżunglą. Woda ciemna, gdzieniegdzie z plamą światła, zaś pod wodą gałąź. A na gałęzi w różnych pozach...krokodyle.
Leniwe i nieruchome miniatury kajmanów.
Moje dziecko jest już zbyt duże na kajmany i zobaczyło tylko traszki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No ale z czereśniami to przesadziłaś! ;))))))
OdpowiedzUsuńPiękny hymn pochwalny. Bardzo...prawdziwy ;DDD
;***
I znów zabrakło mi zdjęcia! Zawołam jak Klara do Papkina: -Jeśli nie chcesz mojej zguby - krokodyla daj mi luby!
OdpowiedzUsuńTakie trytony na patyku musiały nieźle wyglądać.
Ech, szkoda, że nie miałaś przy sobie tej maszynki, co wykrawa z rzeczywistości takie cudeńka kolorowe!