czwartek, 27 października 2011
Rośliny wielo-fioletne
Pięknie. Ludzie do kościoła poginają na ostatni różaniec, ksiądz się fatyguje, coby mnie zaprosić osobiście, a ja z sekatorem w ręce ogałacam moją piękną i pachnącą lawendę. Z rozpędu szałwię także. Nie wiem, czy zgodnie z kalendarzem księżycowym, czy to dzień liścia, czy kwiatu był, czy bulwy, w każdym razie był to jeden z najlepszych dni, by ściąć lawendę i przy dźwiękach malinówki wiązać bukiety.
Kot mi pomagał.
Później cudny wieczer z benefisem Stanisława Tyma w Trójce i powiem Wam, że tak może być. Może.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I bardzo dobrze, kościół nie zając, nie ucieknie :) A jak trzeba lawendę ciąć, to trzeba.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc to współczuję nadgorliwego księdza za sąsiada.
Nie-e! On tylko przyjeżdża w czwartki i w niedzielę, a ogólnie jest strasznie sympatyczny i lubi u mnie posiedzieć i pogadać przy herbacie - raz nawet się skusił na szatańską Yerba - mate:)
OdpowiedzUsuńTym wczoraj był śliczniuchny jak rechotał ;)Cóz oni mu dali na koniec to ciekawam!
OdpowiedzUsuńAaaa, to całkowicie zmienia obraz rzeczy. Ja tylko nadgorliwcom mówię głośne NIE
OdpowiedzUsuń