niedziela, 17 kwietnia 2011
Henryków wieczorny
Cicho łazimy w podgrupach. Słowa się nie kleją, każdy węszy samopas w ziarnopłonie i zawilcach. Ptaszory gwiżdżą zachwycone ilością aparatów. Trochę późno na zdjęcia. Trochę poniedziałek w oczy zagląda.
Głód wypędza nas z zakamarków, tłoczymy się przy nieskończonym blacie
i brak fugi uzupełniamy okruchami chleba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chodzo, podziwiajo, oglądajo...
OdpowiedzUsuńA ty siedź z pacholęciem w domu i smaruj lekcje, bo Matka (bez Twa!) jakaś taka nerwowa. Relaksu potrzebuje! Cystersów ukrytych w zaklętych głazach i poskręcanych drzewach, ot co...
A pięknie w tym parku, oj pięknie!