To wcale nie był najlepszy pomysł. Słońce zachodziło za górami i wszystko wskazywało na to, że jest zima, o tak o:
Umówiłam się z Sąsiadką zza Największej Góry, że owszem i czemu nie, pojedziemy sobie w las na konikach, a koniki to miłość Pani Sołtys - jak się należy. Zanim wyczyściłam Bachusinę, zanim ją osiodłałam, zrobiło się ciemniej no i zimniej oczywiście też się zrobiło, ale nauczona doświadczeniem, wierzyłam, że w każdym sporcie człowiekowi ciepło. A to wcale nieprawda...
Jeszcze strzyżemy uszami i jedziemy przez wieś, jeszcze mijamy ostatnie domy, jeszcze w przypływie rozluźnienia wyciągam z pasa na plecach aparat i udaje mi się zrobić zdjęcie...
Wkrótce otwiera się przed nami przestrzeń i jest nader pociągająca dla konika wystałego w stajni. Wstrząśnięta nie zmieszana zapieram się w strzemionach, a Bachusina koniecznie chce mnie wystraszyć i mimo ściągniętych wodzów, pociska jak koń bojowy przez pagóry, krzaki i wądoły. Aparat skacze mi na szyi i jedyną myślą jest ta, że nie spadnę, bo mi go szkoda, bo czasami fajne zdjęcie udaje mi się nim zrobić, a poza tym jak w tym śniegu poznajduję wszystkie elementy?! O nie. Wkurzona wypuszczam grom z płuca, że jak się nie uspokoi, to i tak i siak, złorzeczę, w końcu pocisk charcząc i łypiąc gałą staje.
Wracamy do Sołtyski, która uspokaja Agata cukierkami żeby nie pognał za przyjaciółką. Śmieje się z daleka i gratuluje, że siedzę. A we mnie buzuje krew Komanczów.
Jedziemy na Gromnik, oniemiałe sarny patrzą na nas bez strachu, podjeżdżamy drogą raubritterów na szczyt, do nieistniejącego zamku. Pod dębem siedzi Czirne i miętoląc w ustach skręta mówi: - za długie masz strzemiona, mała.
Wracamy, rzucam palenie nie wiadomo który raz, jestem teraz prawdziwym cowboyem.
Na brzuchu pagóra dobiera się do nas mroźny wiatr, szpilki w policzkach, palce schowane pod grzywą Bachusiny. Za mną czarny cień Agata i Sąsiadki zza Największej Góry - skulonej i przemarzniętej do szpiku kości.
Rozgrzewam się w domu gorącą kąpielą, z pary wyłaniają się białe paliki palców stóp, które wypełniają się powoli krwią jak termometr rtęcią. Do uzupełnienia kuracji dostaję czerwone grzane wino.
Konkluzja? Nie ma. Pięknie było.
czwartek, 9 lutego 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Och, od za długich strzemion strasznie pupsko boli!
OdpowiedzUsuńCudownie sobie szalejesz! I zawsze jest ktoś, kto też chce! Hu ha!
Dawno już tak nie rozdziewiczałam, końskimi kopytami, śnieżnych połaci ...
Czirne baaardzo mnie ciekawi.
Czirne to autentyk, opisany w Trylogii Husyckiej Sapkowskiego, którą to polecam na zimowe wieczory. Rządził na terenie w którym mieszkam i nieźle rozrabiał.
OdpowiedzUsuńPupa boli - fakt, ale dzisiaj ją rozbiję jogą, następnie koncertem Cocotier na który jedziemy wieczorem. Ech, życie jest fascynujące, a to, że wokół podobni wariaci - sama radość:)
Aaaaaale fajnie!
UsuńOj zima, Pani!
Dobrze, że było coś na rozgrzewkę.
oj, to dobrze, że czerwony pomponik, od uroku, był zawieszony.
UsuńOj zima zima! Nienawidzę jej?
OdpowiedzUsuńeee do cholery Cioteczka, przesadzasz już z tym szczęściem. Miej litość dla mnie, miastowej paździerzy
OdpowiedzUsuńczerwone pompooony
OdpowiedzUsuńczerwone grzane wiiiino
szalejesz paulino
gdy śpią już wszystkie gzy
na melodię pseudoludową.
Jemioła, spójrz na to inaczej, ja codziennie zaglądam śmierci w oczy!
toż ona Twoją przyjaciółką. Najlepszą jak wnioskuję. Pomyśl sama, czy nie lepszy zgon na łące, niż podcięcie smyczą przez psa?
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale Twój pies jest bezkonkurencyjny i zginąć przez podcięcie smyczą najprawdziwszego Sproketa wcale nie byłby taką ujmą.
OdpowiedzUsuńChociaż w sumie nawet się mówi, że jak spadać, to z wysokiego konia, a ten był naprawdę dziko wysmukły.
Poza tym, panie doktorze, już mnie to zaczyna wkur...ć.
UsuńTyle razy zapraszałam, że pluj se w brodę, niewiasto.
Oooooo ... dziko wysmukły!
OdpowiedzUsuńNooo, piękne są te kónie.
Usuńtfu! prawda, prawda, wszyćko prawda.
OdpowiedzUsuństrach mnie oblatuje, że już bym nie wróciła
To prawda. Szukam żony.
OdpowiedzUsuńDziń dybry. A wczoraj to jeden Rusek to mówił, że tam u nich w Rosji to jest bardzo ciepło, że tylko minus 30 stopni (po rusku gradusów).
OdpowiedzUsuńDlatego tyle piją i powiem Ci - mają rację:)
Usuń... Jesteś SZALONA !!! Mówię Ci !
OdpowiedzUsuńNo i w boju zaprawiona ! Masz Kobito UŁAŃSKĄ fantazję
że pozazdrościć !!!Pisz, cykaj fotki, fantazjuj , bo i ja i My CODZIENNIE na n o w ą porcję czekamy :)
Buziaczki ♥ ♥ ♥
Tego tu jeszcze nie grali:) Ściskam!
UsuńKonik grzeje w siodle ;)
OdpowiedzUsuńGuzik grzeje, jak podskakujesz anglezując by opaść na zimną skórę siodła:)
Usuńa to trza na oklep ;)
OdpowiedzUsuńna oklep to se można tyłek zmoczyć od końskiego potu. Dziękuję:)
Usuńcoś za coś..to trza nieprzemakalne spodnie ;)
OdpowiedzUsuńWilku Wilku, fajnie jest jeździć na oklep - pewnie, ale: szybciej spadasz niż zdążyć pomyśleć, w galopie śmierć zagląda w oczy, a po mokrej szyi na byle jakim wzniesieniu zjeżdżasz po końskiej szyi jak po poręczy. Sprawdzone i nie przekonam się, amen.
Usuńw pacierzu :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie że ja będę miała ostatnie słowo:)
Usuń