środa, 10 sierpnia 2011
Paragwajska herbata co się po niej lata, czyli remont dachu
Mocy przybywaj, serce roście i na pohybel oraz wszytko naraz, wsiadam, wysiadam, z psem, bez psa, po wapno, w "międzyczasie" tak zwanym na łąkę, bo przecież ta zgraja tańcząca wokół domu (błogosławiony czas nastał) nie daje żyć. Gwoździ zabrakło do łat a i kamyków na ścieżce coraz mniej, do rzucania w rozbuchane kundle świetnie nadają się też jabłka. Zaczęłam trafiać.
Szpenek, oczywiście, że Szpenek, czegoś mi brakowało, a to właśnie P.
Szpeniu bardzo ładnie brzmi i dobrego, cichego Janka nazwać Szpeniu, to chyba nawet tak przyjaźnie jakoś:)
Powstaje piękny dach, moi drodzy, rośnie areał do obsiania przydasiami. Myślę, że niejedno pudło na hohonie tam wejdzie. Kiełkuje myśl o pracowni, tzn. ona już dawno wykiełkowała, ale w tak pięknych okolicznościach i niepowtarzalnych, staje się powoli realną możliwością.
Wracałyśmy skądś tam z Mamą, za Niemczą, przy lipie leżał sobie człek. Zatrzymałyśmy się obadać, czy aby nie zimny, ale zaczął się pomału ruszać, z dobrym skutkiem wertykalnym. Umoralniamy, że nie można tak leżeć przy ulicy itede, a on nam na to: A pani to mie sie podoba...pani też..a leże, no leże, to jest moja możlywoszcz.
No i ta stodoła, co to zginąć mogła, a jeszcze nie zginęła i nie zapowiada się, by miała zginąć wkrótce, to moja możlywoszcz i nie zawaham sie jej użyć:)
Dach się robi, a w mojej głowie powstaje mały dymek, który zaczadzia mi wzrok i umysł, powolutku sączy się przez dziurki w nosie i uszach. To Rzeszów. W sobotę na rynku ma się odbyć koncert, w którym siły połączą Dakha Brakha, Perkalaba i wielu artystów, których jeszcze nie znam...ANNIEBRI, ZAPASKA, ZAVOLOKA+VJ LAETITIA MORAIS, R.U.T.A NA WSCHOD, JURIJ ANDRUCHOWYCZ&KARBIDO, itd.
Projekt polsko - ukraiński z zacieciem folkowym. I teraz, gdy tak sobie po Youtubie gwiżdżę, a noga skacze cosik nerwowo pod stołem, myślę, ze zwieję. Normalnie wsiądę w pociąg wieczorem, by rano wyskoczyć lekka jak kilogram oddechu z pociągu i odpłynąć.
Im bardziej mnie przekonują, że to idiotyzm jechać przez całę Polskę na koncert, tym bardziej mnie ciągnie. Ech. Trochę szmatława opcja wracać od razu po koncercie z powrotem, ale Doro gdzieś wylatuje:) a noclegownię potencjalną mam dopiero w Maniowie w Bieszczadach. Zachodzi obawa, że mogłabym już nie wrócić.
A wtedy co z kaflami w łazience...
Wiecie,gdzie można się przespać w Rzeszowie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uzupełniam, że była pełnia nocy, lipa przydrożna rosła w lesie, a zawiany dżentelmen miał pomroczność jasną.
OdpowiedzUsuńAle na początku było straszno podejść w nocy...
I małe pytanko: suka w potrzebie jedzie z Paniusią do tego Rzeszowa? A okupujące posesję kundle też?
Hyhy, no przecież:
OdpowiedzUsuńa) albo jedziesz ze mną, bo Cię świerzbi (noclegi w schronisku z własnym śpiworem 25 zyla)
b) albo nie jedziesz ze mną i jesteś w Manowcach karmić konia, tzn. tuczyć pańskim okiem:)
Zachwycam się! Możlywoszcz na pewno odwdzięczy się za uratowanie. Krzywizny dachu piękne. Dachówki kapitalne. A jakieś życie udomowione też będzie przy pracowni?
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka jeździła po całej Polsce za SBB. Setki kilometrów. Miała siedemnaście lat i to pewnie coś wyjaśnia, ale co tam ... Pociąg do Rzeszowa czeka!:)
OdpowiedzUsuńOj ty duszo niespokojna, jeszcze Cię w Rzeszowie nie było hehehe my z Szanownym Małżonkiem i Małą Pańcią też w stronę wschodniej granicy się wybieramy, cel -> Radom
OdpowiedzUsuńTaka groupie to ze mnie nie jest, po prostu fantastyczna możlywoszcz zobaczenia kooperacji muzycznej mnie kręci...czemu to tak daleko jest?
OdpowiedzUsuńŻycie udomowione mogłoby być, gdybym miała dobę dłuższą i siły więcej. I tu przerwa na dowcip:
Dawnij, panie, to jak kuśka staneła, panie, to dwiema ręcami nie utrzymał!
a teraz panie...nie te ręce, nie te ręce
:)
Ana! Pięknych lotów życzę:)
OdpowiedzUsuńMnie ten twój blog chyba nie lubi :( wszystkim avatary się wyświetlają tylko nie mi
OdpowiedzUsuńi tak wszyscy wiedzą, ze ładna jesteś:)
OdpowiedzUsuńhehehe ty to potrafisz słodzić
OdpowiedzUsuńPyszny tekst i pyszny pomysł - pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńNo widzisz, Sistra, ale se wymyśliły termin na festiwal ;(((( żal!
OdpowiedzUsuńps. piękna stodoła!
no, mam nadzieję, że lepić pieca pomożesz.
OdpowiedzUsuńA festival pojadę i przełożę:)
// "Wiecie,gdzie można się przespać w Rzeszowie? "
OdpowiedzUsuńAaaobawiam się, że wszędzie.
Tak - schronisko młodzieżowe w Rynku (Nie pamiętam nazwy).
OdpowiedzUsuńAle takich po 40. też przyjmują - wiem, bo byłam.
Pozdrawiam - mama Pauli
Ot, co znaczy nieuważne czytanie! Albo czytanie ze zrozumieniem. Myślałam - człowiek pyta, to odpowiem.
OdpowiedzUsuńA to jak zwykle żarty, panie, żarty...
pięknie napisane, słowem namalowane. Cieszę się, że mam możlywoszcz czytania. Jesień odwołaj. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńmm..wysoki dach..i dużo układania :)..a to bitumiczne dachówki?..'teren zaminowany nie wchodzić' ;)
OdpowiedzUsuńnajprościej by było na dworcu :D
Tak zdeterminowana by spa na dworcu nie jestem:)
OdpowiedzUsuńDachówka karpiówka. Ceramiczna. Układana w koronkę.
to solidny dach..i dużo jej trzeba..to byłaś 100 km ode mnie :)
OdpowiedzUsuńNiedaleko, co? W Rzeszowie oglądałam oferty biura nieruchomości. Jakie tam chałupy mnożna kupić piękne, joj.
OdpowiedzUsuńno, do Soliny mam 40 km..im piękniejsza tym droższa..sporo jest takich do generalnego remontu..moja też będzie piękna jak się wykończy całą, za 100 lat :)
OdpowiedzUsuń