piątek, 29 lipca 2011
Targ staroci.
Ale ściemniam dzisiaj. Głowa jak kalejdoskop kręcony w dzieciństwie, kolory i lekkie stukanie plastikowych elementów. Ale tak to jest, jak się chwyta lato i po nocach spać sąsiadom nie daje. Ściemniam więc sobie pogodnie marząc o jutrzejszych atrakcjach samotnych łowów. Ostrzę oko i zbieram się w sobie, by zakopać się w stercie starych potłuczonych misek, rozdwojonych butów, ciuchów co z mody wyszły, nieprzydatnych resztek glazury, plastikowych ołtarzyków, zapachów palonej kiełbasy, cygańskich patelni, latarek prościuteńko z Chin.
Marzę o łowach na targu staroci, o okazjach łapanych za grosze, skrupulatnie składanych później na strychu...
Wpierają mi, że mam zadatki na zbieracza, takiego wiecie, chorobliwego. Wróżą, że na starość będę miała w domu jeno wąskie ścieżki pomiędzy stertami gazet i kociego guana.
Odsuwam te czarne wizje traktując je jako zwyczajne pomówienia.
PS Przemalowane zdjęcie na górze jako ciepłe wspomnienie wojaży. Cały czas żyję chwilami i zamykając oczy przewijam barwny film.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To w jakie przydasie się zaopatrzyłaś???
OdpowiedzUsuńKilometry torów na byłym Dworcu Świebodzkim okupowane przez śniadych sprzedawców ("majtki tzi pari za peńć zloty") to też niezły internacjonalistyczny folklor! Brakowało "Pyzy, gorące pyzy...i ten facet od szczotek ryży..."
OdpowiedzUsuńAna, nie kupiłam NIC! Widziałam co prawda coś, co na moment wyrwało mie serce :) Był to blaszany ptaszek, z otwieranymi skrzydełkami i miejscem na podgrzewacz. Jednak stuknęłm się w ep, bo na co mi taki ptak...
OdpowiedzUsuńCo do Rumunów na Świebodzkim, nie wiem, jak oni to robią, że sprzedają buty za 15 zeta, przecież to trzeba wyprodukować i przywieźć. Chyba, że ukraść i przyjść :)