Pańcia wróciła z pracy, pańcia psią sukę na smycz wzięła. Pańcia obcasikami wystukała krótkie crescendo, zanim zatopiła je w błotko cieniste podlipowe. Dopiero tam wyliniła się sprytnie, przeistaczając w dziką pannę, którą w rzeczywistoci była:)
I od razu humor jej się porawił, zakręciła biodrem i jako wolny człowiek wróciła ze spaceru.
I tu się pojawia zonk! Starzec niedołężny - pijus siermiężny ją zawołał i rzecze:
- czy ja mógłbym jutro rano z tobą jechać............do lekarza? I tu całe wczeniejsze NIE, z taką mocą cisnące się na usta zbladło jak dym na niebie. Pokiereszowane NIE ustąpiło miejsca stanowczemu, bolesnemu TAK. I to TAK usiadło sobie dzisiaj wygodnie na siedzeniu i mówi:
- a wiesz, że ja się wyprowadzam z Manowców? Nic koło siebie nie mogę zrobić już, czas mi w drogę. Drewno mi mieli przywieźć, nie przywieźli, a swiatło - zapłaciłem ostatni rachunek, ale nie chcą mi podłączyć. Nowych ludzi zapoznam. Tam dużo chłopstwa.
No i TAK radonie mlaska, cieszy się, że NIE zwiędło całkiem i nie wypaliło na odchodnym jakąs nieprzyjemną uwagą o higienie.
Ciekawe, czy mnie przewiało od tego jechania z głową wystawioną przez okno na tzw. swieży luft.
środa, 7 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ehhh ;) Dobry człowiek z Ciebie.
OdpowiedzUsuńZgubiłąm gdzieś wpis od Jemiołki, ale przeczytany oczywiście, a jakże
OdpowiedzUsuń