czwartek, 18 listopada 2010
Proszę wyciągnąć się na leżance
Spię.
Aktywnosć w ostatnich dniach dziwnie zmalała, po powrocie z pracy ruszam dziarsko do pokoju, szybko zmieniam spodnie na eleganckie - do leżenia. Pewnie przez antybole - tłumaczę się łaskawie, wybaczam sobie i pieszczę snem. Trzy godzinki, dwie, później wieczór jakos zleci z nogami na stole i książką pewnej Rosjanki, która opisuje historie różnych ludzi widziane oczami niejakiego Nikity. Opuszczone miasta, ostatni kurs pociągu, spanie na ławkach i zupełna beznadzieja. Matuszka Rasija z kartką za szybą kiosku o tresci "Poszedłem łapać Bin Ladena".
Trochę się boję.
A trochę chowam głowę w piasek, do walki ostatecznej jeszcze nie dojrzalam, kopii jeszcze nie podniosłam. Przez weekend muszę zebrać siły i całą swoją wolą strzelić jej w kły. I to tak, żeby nie było powtórki. Pełen nokaut.
Dopóki sobie nie uswiadomię, że pragnę jej smierci, będzie się panoszyła.
- Proszę mnie mysleć źle, może jeszcze ją złapiemy. No to łapmy...
Ozdrowieńcze uhuhuhu moich bliskich wspiera.
Do bojuuuuuuuuuu..........
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Się porobiło, fuj! Co do antyboli mam Ci wysłać, maślankę? Żur w butelce! Dużo al casei! Zdrowiej migusiem!!!!!!
OdpowiedzUsuńtak:) poproszę o żur:)))
OdpowiedzUsuńZęby porachuj, porachuj co do jednego, niech się nie ostanie nawet spróchniała niewyrżnięta ósemka. Tylko nie zapomnij przed walką, własnego leku przygnieść podeszwą! W pizdu z nim!
OdpowiedzUsuńKibicująca Jemioła
Jemiołka, dzięki! Porachuję ją, tylko muszę się, muszę się zebrać?...
OdpowiedzUsuń