poniedziałek, 18 października 2010
Ruchome pieski
Dzisiaj być może M. wyjdzie ze szpitala. Chodzi mi po głowie parę dni zwolnienia, cobym mogła z nim posiedzieć w domu i podtykać mu dynię pod nos - smażoną. Żebym znalazła trochę czasu na poskładanie mysli, ułożenie kolejnego mozaikowego liscia.
Zbieram się do napisania CZEGOS większego, przeleję na klawiaturę taki stek wymysłów, że wszyscy dostaniecie niestrawnoci. Przy czym wcale nie obiecuję.
Wczorajsze spotkanie w Nowinie bardzo bardzo. Pogadałam, nareszcie pogadałam w taki sposób, że mnie to ucieszyło i cos wniosło w plątaninę zakrętów. Za rzadko mam takie spotkania, ostatnie w Łańcucie, mysli wypływają z głów, łapią się łapkoczułkami i sobie bujają spokojnie, a powietrze trzeszczy:)
Zbieram się przed wymarszem w góry i wieczorami wyję do księżyca przy mej niebieskiej gitarze ...W dworcowej poczekalni, na stacji PKP, lubię posiedzieć czasem, bo gdzie lepiej siedzi się...
Splinuję, czekam na złapanie oddechu. Potrzymam go w sobie przez kilka sekund i wypuszczę powoli aż z przepony.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Weź wolne, weź! Wszystkim to wyjdzie na dobre: Młodemu, Tobie, liściowi i gitarze. Czasem naprawdę trzeba zjechać na chwilę na pobocze i pobyć intensywniej ze sobą. I ze sobą nawzajem.
OdpowiedzUsuńNapisznapisz COŚWIĘKSZEGO, nie obiecuj, ale pisz, rozumisz!
OdpowiedzUsuńPosyłam całuski i dwie rybie łuski.
Przed chwilą w gorączkowej drzemce przyśniły mi się przedziwne ryby. Wyszły dolnymi płetwami na asfalt, miały tęczowe oczy i otwarte pyszczki, zwrócone w niebo. A później sobie poszły. Studentka poczęstowała mnie tajemniczymi cukierkami od bólu gardła, w najróżniejszych kształtach, ale żaden nie wyglądał jak rybka.
ps. czy te białe z rączkami to kosmki jelitowe?
OdpowiedzUsuńA czy pieski złapią się za ręcę?
OdpowiedzUsuńNiech się wkońcu kiedyś złapią
prosimy.....
Jem jem...
w końcu Jemiołucha! pisze się w końcu!
OdpowiedzUsuńbo wkońcu to mogę się nie złapać, a w końcu jest szansa
To nie kosmki jelitowe ino Hatifnaty:) Snyyyy, ja miałam sen z kotamy, ale straszny był i się popłakałam w nocy, a Michał w tym samym czasie też. Jakaś chmura mokra chyba nadpłynęła nad mój dom.
OdpowiedzUsuńPieski się złapią. Ajpromis.
Oj wiem , że Hatifnaty, żartowaaaałam ;) Dobrze, że juz wróciłaś do netu.
OdpowiedzUsuńteż się cieszę, mając z Tobą kontakt, pisałam listy do Ciebie w myślach, jak zakochany sztubak:D
OdpowiedzUsuń